| Terminarz | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Grupy | Statystyki | Rejestracja | Zaloguj |

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Zion
2024-04-24, 21:35
T26 GAME 75/76/77 - DET:TBL / NYR:DET / BUF:DET
Autor Wiadomość
Zion 
Administrator
RedWings.pl


Ulubiony Zawodnik: Cossa, Augustine
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 36
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 5097
Skąd: Łaziska Górne - 7250 km od LCA
Wysłany: 2024-03-30, 21:19   T26 GAME 75/76/77 - DET:TBL / NYR:DET / BUF:DET


TYDZIEŃ 26



GAME 75 - 01.04.2024 - Poniedziałek - 7:00 pm (1:00)

DETROIT RED WINGS 4:2 TAMPA BAY LIGHTNING


Tampa - Amalie Arena



GAME 76 - 05.04.2024 - Piątek - 7:00 pm (1:00)

NEW YORK RANGERS 4:3 DETROIT RED WINGS


Detroit - Little Caesars Arena



GAME 77 - 07.04.2024 - Niedziela - 1:00 pm (19:00)

BUFFALO SABRES 1:3 DETROIT RED WINGS


Detroit - Little Caesars Arena



Bilans tygodnia: 2-1-0 (38-31-8)

Gracz tygodnia: Lucas Raymond
_________________

 
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3726
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-01, 18:41   



Skrzydła szybko wracają do rywalizacji. Po dzisiejszym porannym rozruchu. Lalonde wspomniał o tym, że będzie miał do dyspozycji Walmana. Choć zapewne nie będzie w 100% gotowy. Z kolei na ławce rezerwowych ma usiąść Määttä. A to oznacza, że Edvinsson zachowa swój kredyt zaufania w tej układance. Co grosza to, samo tyczy się Petry'ego. Cóż. Lalonde, jak każdy trener. Ma swoje klapki na oczach, przy czym Fin także miewał ostatnio koszmarne pomyłki. Między słupki ma powrócić Lyon. Natomiast zapowiedziano dodatkowo, że w ofensywie nie będzie zmian. Co się tyczy Husso. Główny trener unikał podania wyraźnego terminu. Podobno jest progres, ale z tego typu urazami pachwiny. Nic nie jest pewne. Ponoć testy wypadły dobrze i podczas kolejnych treningów. Będzie można go zobaczyć na lodzie. Choć wątpię, że odegra jeszcze jakąkolwiek rolę w tym sezonie. Jesli wróci do rywalizacji to, zapewne najpierw zahaczy o Gryfy.

Proponowane formacje:

DeBrincat-Larkin-Kane
Rasmussen-Compher-Raymond
Veleno-Copp-Perron
Fabbri-Czarnik-Fischer

Walman-Seider
Chiarot-Petry
Edvinsson-Gostisbehere

Lyon
Reimer
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3726
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-02, 16:00   

Powrót Walmana, raczej cieszył, ale było też kilka innych przetasowań. Perron wrócił do Top-6. Podobnie, jak Fischer do formacji z Rasmussenem oraz Coppem. Walman slizgał się jednak z Gostisbehere, więc niczego nie ruszano w Top-4, z tyłu. O Lyonie, już była mowa wyżej.

Wyjściowy skład:

DeBrincat-Larkin-Kane
Perron-Compher-Raymond
Rasmussen-Copp-Fischer
Veleno-Czarnik-Fabbri

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Walman-Gostisbehere

Lyon
Reimer


Nie ma się co oszukiwać. Skrzydła nie były faworytem, ale też nie miały nic do stracenia. Gdy tylko uzyskały kontrolę nad krążkiem. Próbowały przenieść ciężar gry do strefy obronnej rywala. Z drugiej strony Błyskawice także nie próżnowały. W pierwszych minutach miały więcej do powiedzenia. A kara dla Czarnika. Nie ułatwiała im zadania. Na całe szczęście jego partnerzy aktywnie się bronili. Na spółkę z Lyonem. W dalszej części bramkarz gości nadal miał sporo pracy. Błyskawice w widoczny sposób naciskały. I wiele nie brakowało, aby rozpracowały do końca strukturę defensywną Skrzydeł. Nie długo po tym, jak minęło pierwsze 10 minut. Tym razem to, Raymond zarobił pobyt w boksie kar. Po kolejnej udanej obronie. Za sprawą Walmana mogło się wydarzyć sporo pozytywnego, ale dwukrotnie został powstrzymamy przez Wasilewskiego. Nie malało także skupienie u Lyona, który niepamiętny, już raz. Szybko urastał do roli bohatera. W pewnym momencie ucierpiał Edvinsson, gdy Dumba próbował wstrzelić krążek do strefy obronnej Skrzydeł. Kilka chwil później Raymond elegencko się przyczaił za plecami obrońców Błyskawic. I gdy w końcu dostał celne podanie od Seidera. Pognał na bramkę rywala, ale nie był w stanie pokonać doświadczonego Rosjanina. Goście mieli okazję, aby wreszcie się odgryźć. Dopiero, gdy Hagel wylądował w boksie kar. Zabrakło naprawdę niewiele. Kilku graczy miało świetne okazje, ale szczęścia, również zabrakło. Pierwsze 20 minut zakończyło się bez zdobyczy bramkowych (16-12 dla TBL w strzałach).

Kto by się spodziewał takiego początku drugiej odsłony. 37 sekund i Kane z backhandu ładuję gumę za plecy przesuwającego się Wasilewskiego. Zaskakujące, ale prawdziwe. Po kilku chwilach nawet po strzale Perrona zadźwięczał jeden ze słupków. Podchodząc humorystycznie. To były sygnały dla tutejszej ekipy, aby wziąć się do pracy. Może nie do końca miałem na myśli to, jak swoją bramkę próbował zdobyć Cirelli. Wpadający wprost na Lyona. Sędziowie nieco się temu przyjrzeli, ale wydawało się, że słusznie nie uznali tej próby. Niemniej gospodarze starali się wywierać presję. I faktycznie goście musieli ograniczyć się do kontr i blokowania strzałów we własnej strefie obronnej. Dlatego kara dla Hedmana, była idealną okazją do tego, aby uspokoić swoje poczynania. Niestety za dużo było tego spokoju i niechlujstwa. Poszła kontra z udziałem dwóch graczy Błyskawic i po dłuższych analizach. Także tym razem uznano, że Cirelli jednak nie mógł zapisać na swoim koncie trafienia. Z tym, że 18 sekund później, już nie pozostawił żadnych wątpliwości. Pokonując Lyona w przyjemny dla oka sposób. A więc Skrzydła pozwolili rywalom, na SHG co wyrównało stan meczu. A nim minęła 10 minuta drugiej tercji. Jeszcze kilka razy zrobiło się niebezpiecznie. Wyraźnie ożyli także kibice w Amalie Arena. Trudno się dziwić skoro momentum wyraźnie było po stronie Błyskawic. Kolejne minuty upływały w podobny sposób. Podopieczni Lalonde'a próbujący dezorganizować grę kombinacyjną rywala. Z widoczną jedną linią prowadzoną przez Larkina. Końcówka to, nie słabnące próby Błyskawic i epickie szczęście Skrzydeł. Którego z kolei zabrakło, gdy Raymond wyłuskał krążek, a Rasmussen zamiast w zdecydowany sposób wpakować gumę za plecy Wasilewskiego. Chyba myślał, że nie trzeba się mocniej przyłożyć. W każdym razie w końcu wybrzmiała syrena zapraszająca wszystkich do szatni. Tak więc ten kruchy i skromny remis. Utrzymał się, aż do 40 minuty (26-21 w strzałach dla TBL). A Fischer także miał czego żałować. ;)

14 sekund wystarczyło, aby Raddysch nieprzepisowo powstrzymywał DeBrincata. Tyle tylko, że drużyna z Detroit, nadal miała spore problemy, aby wjechać do strefy obronnej rywala. Nie wspominając o zaskoczeniu Wasilewskiego. Dlatego, gdy już dawno siły na lodzie się wyrównały. Nic mnie tak nie zdziwiło, jak nieustępliwość Comphera. Po którym Fabbri miał ułatwione zadanie przy dobitce. 2-1 dla Skrzydeł! I nie tęga mina Coopera, na ławce gospodarzy. Tym bardziej, że po kilku chwilach 26-letni Chaffee został ostro potraktowany przez Coppa, za bramką. Za co dostał zasłużone dwie minuty. I tutaj, już obyło się bez uprzejmości. W pierwszej fazie Skrzyła potrafiły oddalić zagrożenie, ale w końcu Stamkos wykonał wyrok. 2-2 na tablicy wyników i wszystko zaczynało się jakby od nowa. Plus ten zupełnie inny wydźwięk jaki pozostawiała po sobie gra Błyskawic w PP, a jak to wyglądało po stronie Skrzydeł. Cóż. Pozostawało jeszcze sporo czasu. Była więc nadzieja, że coś potoczy się po myśli ekipy z Detroit. Po długich minutach, gdzie nadal przeważali gospodarze. Tak też się stało. Mam na myśli tą sytuację, gdy Lyona wsparł Petry, który przytomnie wybił krążek prawie przekraczający linię bramkową. To jednak nie sprawiło, że zmienił się trend. Gospodarze stale starali się wykorzystać słabości gości. Czas na tarczy uciekał. Frustracja rosła. Zwłaszcza po stronie lokalnej ekipy. Ponieważ kolejnych pomysłów nie brakowało. Przeszkodą był tylko Lyon lub brak szczęścia. I w końcu stało się coś niespodziewanego. Skrzydła wygrywają ofensywne wznowienie. Krążek trafia do Seidera, który chwilkę go holuje i oddaje mocny strzał, który dobija Perron, uciszający swoich krytyków. Na 2:40 przed końcową syreną jest więc 3-2 dla Skrzydeł! W końcówce Cooper zwleka ze ściągnięciem bramkarza. Po chwili Lyon zalicza najważniejszą obronę w meczu. A 7 sekund później katem okazuje się Raymond. 4-2 ! I po przeciętnym występie. Skrzydła jakimś cudem pokonują Błyskawice w regulaminowym czasie gry.

Podsumowanie:

Ciężko o lepszy prezent urodzinowy. Skrzydła nie tylko zaskoczyły swoich dywizyjnych rywali. Ale też wygrały z nimi po raz trzeci w tym sezonie (dwa razy u siebie). Rzecz niespotykana. Co także było miłym pozytywem. Rozpływać się w pochwałach nie zamierzam. Podopieczni Lalonde'a mieli więcej szczęścia, niż zazwyczaj. Stąd brak u mnie większej dozy radości. To były bardzo ważne dwa oczka w tabeli, ale teraz czekają ich 3 dni przerwy. Po których odejmą u siebie Strażników (w piątek), a następnie Szable (w niedzielny wieczór). Więc nie ma czasu, na ustępstwa.

Pomeczowe multimedia:



 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3726
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-03, 18:45   



Dzisiejszy trening był z kategorii optional skate. Zabrakło na nim bodaj 7 nazwisk. Wśród nich był Rasmussen, który nabawił się urazu (upper
body injury
) w trzeciej tercji ostatniego starcia z :tbl: . Lalonde przyznał, że 24-latek ma status day-to-day. I nie wystąpi w piątek. Z tego co czytałem. W niedzielę, także nie ma co się go spodziewać. Za dwa dni między słupkami ma powrócić Lyon. Co jest jedynym logicznym wyborem, gdy spojrzy się na zasoby.

Ci gracze, którzy dostali dziś tylko maintenance day's. Mają być dostępni w piątek. Przypuszczam, że sztab po prostu zaufa Sprongowi. Chyba, że po dzisiejszym meczu :grg: , na zapleczu. Jutro lub w piątek. Sięgną jednak po kogoś z Grand Rapids. Choć pamiętajmy, że tam Watson miał jeszcze większe braki, niż swój odpowiednik w NHL. Miałbym dwie sugestie. Oczywiście te młode postacie, czyli Söderblom oraz Kasper, którzy stanowili w trzeciej dekadzie marca. Niezłą siłę napędową. Ale to, raczej myślenie życzeniowe. Do którego skłania mnie obecność Edvinssona w NHL. Nawet po powrocie Walmana. ;)
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3726
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-04, 18:21   



Dzisiejsze raporty wspominały o tym, że trening zaczęto od power play drills:

1. Raymond (net front), Larkin (bumper), Perron-Kane (flanks), Gostisbehere (point)
2. Fabbri/Compher (alternating net front/bumper), DeBrincat-Sprong (flanks), Seider (point)


Zgodnie z zapowiedziami Lalonde'a z wczoraj. Na lodzie zabrakło tylko Rasmussena. A lekko przemodelowane bottom-6, było do przewidzenia. Mam na myśli zapowiedziane przeniesienie Veleno, na lewe piórku do trzeciej formacji. Nic więc dziwnego, że Fabbri także wrócił na lewą stronę. A obok Czarnika pojawił się Sprong.

DeBrincat-Larkin-Kane
Perron-Compher-Raymond
Veleno-Copp-Fischer
Fabbri-Czarnik-Sprong

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Walman-Gostisbehere
Määttä-Holl (extras)

Lyon/Reimer/Husso
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3726
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-05, 19:05   



Z tego co widzę nic się nie zmieniło podczas dzisiejszego poranka.

Ciekawą obserwacją podzielił się Sean Shapiro: Yesterday at practice I watched Austin Czarnik, a righty, flip his stick to work on left-handed face-offs. Tonight the Wings face one of the NHL's best at that, Vincent Trocheck. It's all part of the quest for face-off ambidexterity.

Z kolei Peter Baugh, raportował: Looks like Jones, Rempe and Ruhwedel are scratches tonight. They’re doing the extra skate.

Wygląda więc na to, że nikt po stronie :det: nie będzie musiał się martwić ewentualnym zachowaniem tego drugiego. W domyśle zastąpi go Brodzinski. Zapowiedziano także Quicka między słupkami. :nyr: to, ekipa lepsza pod każdym względem. Może jednak podopieczni Lalonde'a. Naprawdę będą w stanie czymś ich zaskoczyć.

Proponowane formacje:

DeBrincat-Larkin-Kane
Perron-Compher-Raymond
Veleno-Copp-Fischer
Fabbri-Czarnik-Sprong

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Walman-Gostisbehere

Lyon
Reimer


 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3726
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-06, 15:10   

Nieobecność Rasmussena wytłumaczyłem wyżej. Podobnie, jak wspominałem o wszelakich innych ruchach. W trakcie tych 3 dni przerwy, pomiędzy kolejnymi meczami.

Wyjściowy skład:

DeBrincat-Larkin-Kane
Perron-Compher-Raymond
Veleno-Copp-Fischer
Fabbri-Czarnik-Sprong

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Walman-Gostisbehere

Lyon
Reimer


Pierwsze pięć minut było całkiem intensywne. O dziwo to, Skrzydła potrafiły ograniczyć zapędy ofensywne rywala. Samemu starając się stworzyć sobie dobrą okazję. Niestety w pewnym momencie Czarnik zagrał na pamięć, a młody Cuylle skorzystał z tego prezentu. Kompletnie zaskakując Lyona. Tak więc po blisko 6 minutach. To goście prowadzili 1-0. Kilka chwil później wydawało się, że czołowa formacja odrobi tą stratę. Jednak strzał Larkina minął Quicka i odbił się tylko od słupka. Dopiero po chwili Copp zachował się, jak rasowy napastnik i zmienił kierunek lotu krążka odbitego od jednego z obrońców autorstwa Veleno. 1-1 i znacznie lepsze humory w LCA. Mimo wszystko gospodarzom ciężko było pójść za ciosem. Bowiem to Strażnicy potrafili spędzać sporo czasu w strefie obronnej rywala. I gdy zbliżała się połowa pierwszej tercji. Fabbri postanowił po gwizdku, że pokaże Goodrow, iż nie można od tak sobie wchodzić ciałem w Gostisbehere. Wyszedł z tego double minor, za nadmierną ostrość w grze. Więc to rywale przez następne dwie minuty. Grali w liczebnej przewadze, którą udało się obronić. Natomiast groźnie zrobiło się po, gdy Chiarot próbował wystrzelić krążek z własnej strefy, ale guma trafiła do Wennberga. Na szczęście Lyon, był na posterunku. Później do boksu kar trafił Kakko. Za to, Lindgren został przez sędziów potraktowany ulgowo, gdy zaatakował kijem Raymonda. Brak konsekwencji u pasiaków. Ech... Inna sprawa, że po stronie Skrzydeł znowu za dużo było tej oczywistości. Więc ostatnie 5 minut było rozgrywane w pełnych obsadach, bez konsekwencji. Przy okazji obaj bramkarze zachowywali na tyle czujności, że wynik nie musiał ulec zmianie. Jak na standardy Skrzydeł z ostatnich kilku tygodni. To było całkiem znośne 20 minut (łącznie 13-13 w celnych strzałach). No może do czasu tego wznowienia z końcówki i sprytnego zachowania Goodrowa. 2-1 dla Strażników z bramką do szatni. Czyli szału też nie było.

Lepiej wyglądał początek drugiej odsłony. przytomnie w strefie obronnej rywala i w okolicach bramki Quicka zachował się Petry. A wystrzelona przez niego guma odbiła się jeszcze od prawej stopy Comphera. Kolejny remis! Gdzie Skrzydła wykazały więcej pomysłowości, niż zazwyczaj. Szkoda, że formacja prowadzona przez Czarnika. Przekombinowała, gdy jako następna miała swój moment. Dobrze, że kilka chwil później zmęczenie i błędy Gostisbehere zostały naprawione przez Lyona. Gorzej, że Petry zarobił słuszną karę. I tylko szkoda, że tutaj sędziowie byli tacy drobiazgowi. Niemniej Skrzydła zawdzięczają właściwie tylko Lyonowi, że przez te dwie minuty. Strażnicy po raz trzeci nie objęli prowadzenia. Zagrożeniem po stronie Skrzydeł potrafił być Sprong, ale Quinck był wówczas zbyt skupiony. Podobnie, jak przy rajdzie Veleno. Za to, mnożyły się błędy we własnej strefie obronnej. Aż dziw bierze, że podopieczni Laviolette'a. Nie potrafili ich wykorzystać. Do tego Gustafsson wytrącił ich z rytmu łapiąc karę. Szkoda, że osamotniony Larkin został powstrzymany. Dopiero po następnym wznowieniu. Kapitan Skrzydeł wykorzystał dezorientację rywali. Wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie. 3-2 ! Gdzie swoje 30 trafienie w kampanii zaliczył Larkin, dla którego jest to trzeci sezon z rzędu z przekroczeniem takiej granicy bramkowej. Frustrujące było to, że po kolejnych 25 sekundach. na tablicy wyników znowu widniał remis (3-3). Po tym, jak Goodrow po raz drugi zapalił koguta w sytuacji, gdy miał łatwą drogę do dobitki będąc przez nikogo nie pilnowanym. Ręce opadały. Cóż. Gospodarze starali się z powrotem zabrać do pracy. I tylko szkoda, że Veleno nie zrozumiał się lepiej z Coppem, na 2 minuty przed przerwą. A w samej końcówce Quick ze spokojem powstrzymał Comphera. W każdym razie po 40 minutach, każda z drużyn mogła być połowicznie zadowolona.

Początkowa faza ostatniej odsłony to, sporo wznowień. Skrzydła nadal utrzymywały w tym elemencie przewagę, ale to, nie oznaczało, że Quick miał przesadnie dużo pracy. Z resztą kolejnym obrońcą potrafiącym popełnić prosty błąd w okolicach własnej bramki był Walman. Za to, ofensywne zacięcie Edvinssona, mogło się podobać. Szkoda, że nie otrzymał odpowiedniego podania od Larkina, gdy obaj brali udział w jednej z kontr. Gdy zbliżała się połowa trzeciej tercji. Człowiek mocno się zastanawiał, czy uda się dowieźć ten remis do końca regulaminowego czasu, nie wspominając o komplecie punktów. Szybką odpowiedzią, na te wątpliwości okazała się zupełnie niepotrzebna kara dla Perrona. 35-latek w tym sezonie, naprawdę jest słabością tej drużyny. Żeby nie nazwać jego poczynań, na lodzie inaczej. Mimo tego Lalonde i spółka, nadal mu ślepo ufają. Paranoja. Piszę o tym, również dlatego, że oczywiście podczas tego osłabienia. Lyona pokonał Kreider, który był tam, gdzie być powinien. Więc na 9:46 przed końcem. Lokalna drużyna ponownie musiała gonić wynik. Co gorsza Strażnicy próbowali pójść za ciosem, mocno naciskając. Gdzie Lyon miał po prostu sporo szczęścia. Tak więc, na nieco ponad 8 minut przed opuszczeniem kurtyny. Nie wyglądało to, zbyt obiecująco. Nawet pomimo tego bardzo korzystnego bilansu w comeback wins. Czas uciekał. Trouba także popisał się zaćmieniem umysłu, więc gdy ucierpiał Gostisbehere. Otworzyła się kolejna szansa, aby czymś się wyróżnić. Próbowały różne postacie. Łącznie z tym nieszczęsnym Perronem, który miał chyba najlepszą okazję, jeśli nie liczyć tej przestrzelonej przez Larkina. Kolejne minuty to, faktycznie był napór gospodarzy. Nie można im odmówić tych starań. Na 2:32 przed końcem. Lalonde ściągnął Lyona. A gdy krążek wyłuskał Panarin. Wydawało się, że nie spudłuje z dalszej odległości. Niemniej Skrzydła nadal grały radosny dump & chase lub nie potrafiły wymyśleć czegoś innego poza tym statycznym rozgrywaniem gumy. W konsekwencji zabrakło im czasu.

Podsumowanie:

Lubię smaczki statystyczne, więc gdy w trakcie meczu Seider, a później Perron. Stali się 8 & 9 graczem, który dobił do granicy 40 oczek w sezonie. Co jest pierwszą tego typu kampanią od sezonu 2008-09, gdzie takich nazwisk było, co najmniej 8, a łącznie aż 11.

Pozostaje mi jeszcze wspomnieć, że dzięki tej porażce zmarnowano zwycięstwa :buf: , czy :car: . Gdyby :det: wywalczyły minionej nocy choćby jeden punkt. W tej chwili byliby nad kreską. W tej chwili portal Money Puck, szacuje szansę :det: , na awans w granicach 35.3%.



Pomeczowe multimedia:



 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3726
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-07, 12:15   



Wieści z wczorajszego treningu, są na tyle "nowatorskie", że warto o nich wspomnieć. ;)

Nieobecność Rasmussena z powodu upper body injury, była spodziewana. I z tego co słyszałem potrwa nieco dłużej. Z kolei Määttä, także zmaga się z urazem. I to z tego powodu nie wystąpił w poprzednim meczu. W treningu uczestniczył, ale nadal nie można wykluczyć, że dziś będzie pauzował. Starterem namaszczono Lyona, właściwie to, nie mając wyboru. Odnośnie Husso to, podobnież jest coraz bliżej odesłania, na conditioning stint do :grg: .

Za to, mikser, jaki włączył Lalonde i spółka w Top-9. Nie tylko mnie zdziwił. W sieci nie brakowało mocnych reakcji.

I don’t chime in much on the red wings but this decision is absolutely wild. Czarnik was one of the worst players on the ice last night and is now being rewarded for it by centering Kane and Debrincat? Definitely a head scratcher. - za @LGRWProspects

Czarnik has 28games and a massive 1xasist in those 28games. He also assisted on a :nyr: goal last night with a blind pass behind his back into the defensive zone. Czarnik is also 31yrs old. What are we doing? - za @LarsThorsell


I będąc zupełnie szczerym Ja także nie mam pojęcia o czym myśli sztab trenerski. Jestem za zmianami, które mają szanse powodzenia. Ale to co widzę poniżej. Nie przestaje mnie dziwić. I to nie tylko ze względu, na Czarnika. Czwarta linia pozostała nienaruszona, gdzie po części marnują się potencjały strzeleckie Spronga, czy nawet Fabbriego. Ten nie mający mojej sympatii Perron, także będzie najsłabszym ogniwem w czołowej formacji. A trzecia linia złożona zarówno z Coppa, jaki Comphera. To także niezły eksperyment. O drugiej nie wspominając. ;)

Proponowane formacje:

Perron-Larkin-Raymond
DeBrincat-Czarnik-Kane
Copp-Compher-Fischer
Fabbri-Veleno-Sprong

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere
Walman-Holl (extras)

Lyon/Reimer/Husso

PP units:

1. Larkin (net front), Raymond (bumper), Perron-Kane (flanks), Gostisbehere (point)
2. Compher (net front), Fabbri (bumper), DeBrincat-Sprong (flanks), Seider (point)
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3726
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-04-07, 22:25   

Przed meczem okazało się, że Määttä, jednak zagra. Jednak nurtowało mnie bardziej coś innego. Nie miałem najlepszego zdania o nowych pomysłach sztabu. Zaraz sprawdzę, czy nie tylko ja miałem rację.

Wyjściowy skład:

Perron-Larkin-Raymond
DeBrincat-Czarnik-Kane
Copp-Compher-Fischer
Fabbri-Veleno-Sprong

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere

Lyon
Reimer


Początek może nie był wymarzony, ale z pewnością bardzo mocny. Raymond udowodnił, że jeśli tylko chce. Może być czołowym skrzydłowym, nie tylko w skali swojego klubu. Po przejęciu gumy od Quinna zachował się wzorowo. Później defensywa Szabel nadal kulała. Popełniali pomyłki z których niestety nie udało się skorzystać. Dopiero, gdy kolejnym razem na lodzie pojawiła się ta eksperymentalna druga linia. Kane okazał się katem. Doświadczenie, odwaga, pomysł na wykończenie i Skrzydła w niecałe 5 minut prowadzili, już 2-0. Przy czym to, nie było tak, że u gospodarzy także wszystko było pod kontrolą. Był taki moment, gdzie długo postawali we własnej strefie obronnej. I niewiele brakowało, aby wynik uległ zmianie. Skrzydła otrzymały kolejną szansę, na coś więcej, gdy Jokiharju zarobił dwie minuty. Ale do idealnego wykończenia Larkina. Wystarczyło raptem 20 sekund. Punktowali także Raymond oraz Perron. Tak należało grać, jeśli chciało się awansować. Brawo. Nim minęła pierwsza połówka. Veleno zachował się, jak nakazywały emocje. Popchnięty chwilę wcześniej przez Byrama. Po chwili zaprosił go tańca z pięściami. Rywal się opierał, ale w końcu obaj wylądowali w boksie kar. To była pierwsza walka w karierze dla 24-letniego Kanadyjczyka. Gorzej, że Fischer po chwili zabawił się w siatkarza. Krążek opuścił pole gry. Za co usiadł obok Veleno. Po takim początku wypadało się obronić i pokazać gościom z Buffalo, że nie będą mieć z górki. Przy okazji Lyon zrobił swoje, więc mógł wrócić kibicowski spokój. Na moment, gdyż sędziowie wyłapali przewinienie Czarnika, ale nie gwizdali kilka chwil wcześniej, choć mieliby za co. Koniec końców po 23 sekundach tej liczebnej przewagi Thompson przymierzył i pokonał zasłoniętego Lyona. 3-1 dla Skrzydeł. W kolejnych minutach Lyon znowu musiał zapracować, na pochwały. Nie miał z tym problemu, gdyż gospodarze zaczęli zachowywać się zbyt chaotycznie. Za kolejną rozrywkę miała służyć przepychanka, a później namiastka walki Petry'ego z Cozensem. Ważne, że na 4:11 przed przerwą. Była szansa odpocząć i poukładać w głowie game plan. W końcówce w moim odczuciu największymi bohaterami byli obaj bramkarze. Wynik nie uległ zmianie i pozostał korzystny dla podopiecznych Lalonde'a (10-10 w strzałach).

Napisałbym, że żywszy początek drugiej odsłony mieli goście. Tempo nie powalało, a liczba pomyłek rosła po obu stronach. Najbardziej utkwiła mi ta Petry'ego. Skrzydła ponownie miały szczęście, że skuteczność graczy Szabel, nie powalała. To co robili gospodarze we własnej strefie obronnej w kolejnych minutach. Wołało o pomstę. Momentum zdecydowanie przeszło, na drużynę z Buffalo. I widać było frustrację, gdy nie udało im się skończyć kolejnych ataków. To było prawie 7 minut bardzo słabiutkiego hokeja. Czapki z głów przed warsztatem Lyona, gdyż większość krążków obronił z racji poprawnego ustawienia skracającego kąty. Bliżej połowy meczu za wiele się nie zmieniło. Dlatego, gdy Lyon wyczekał nie potrafiącego do końca zdecydować o wykonaniu Thompsona. Pozostającego w korzystnej sytuacji, gdy gracze Skrzydeł ponownie popełnili błąd. Na trybunach aż zawrzało, gdy udanie interweniował. Po drugiej stronie dobrą okazję zmarnował Sprong. Z kolei Luukkonen pokazał, że także ma przytomną głowę. Niewiele mógł zrobić, gdy po kilku chwilach strzał oddawał Raymond, ale młody Szwed i tak spudłował. Generalnie na lodzie zrobiło się ciekawiej. Coś zaczęło wychodzić podopiecznym Laonde'a. Jakkolwiek karkołomnie by to, nie zabrzmiało. Po tym co napisałem nieco wyżej. Kolejne minuty pokazały, że ze strony Skrzydeł trzeba czegoś więcej, ale też napór Szabel zdecydowanie zmalał. Końcowe minuty to, była raczej taka chaotyczna wymiana ciosów. Dobrze, że Clifton przerwał ten impas, łapiąc karę. Gospodarze do 40 minuty grali więc w liczebnej przewadze, ale też jej nie wykorzystali. Pozostałe 14 sekund trzeba było dograć po powrocie z szatni.

Ostatnia odsłona to, dalsza mizerna postawa pasiaków. Ale najważniejsze było to, że gra nie toczyła się wyłącznie przed nosem Lyona. Formacja prowadzona przez Czarnika nie wyglądała, już tak obiecująco. Właściwie pozostałe również, ale upływający czas leczył moje kibicowskie obawy. Tak właśnie było na 13 minut przed końcową syreną. Destrukcja prowadzona przez Skrzydła, może nie imponowała, ale była wystarczająco efektywna. Sędziowie przechodzili sami siebie, ale nie skutkowało to, utratą prowadzenia. Kane miał swój kolejny epizod przed oczami Luukkonena, ale tym razem nieskuteczny. Przewaga w celnych strzałach Szabel rosła, ale na, 7 i pół minuty przed końcem. Wynik pozostawał korzystny. Kilka chwil później Perron mógł zmienić ten stan. Z kolei w niefortunny sposób ucierpiał Power. Cóż. Wówczas pozostawało nieco ponad 6 minut. Więc komplet punktów był coraz bliżej. Szkoda, że zabrakło dokładności duetowi Larkin/Raymond. Granato dość szybko ściągnął swojego bramkarza. Jednak celności zabrakło min. Fischerowi, Compherowi, czy Larkinowi. Na szczęście Lyon, był jak ściana. Nie dał się już więcej pokonać. I wsparty przez resztę partnerów. Po ostatnim gwizdku, mógł wreszcie odetchnąć.

Podsumowując:

Imponowała choćby statystyka zablokowanych strzałów. Łącznie, aż 27, gdzie 10 było Seidera, a to jego indywidualny rekord. Idąc dalej przewodzi w tej chwili całej lidze (205) w tej kategorii. Kawał pracowitego obrońcy. A więc udało się zgarnąć dwa punkty. Krytyczne dwa punkty, gdyż nim :was: rozpoczną swoje starcie z :ott: . Skrzydła posiedzą przynajmniej te kilka godzin nad kreską. Więcej światła rzucono także, na ten eksperyment w Top-6. Linia Comphera została tak skonstruowana, aby w 5-on-5, maksymalnie obniżyć możliwości min. Thompsona. I trzeba przyznać, że to, się w po większej cześci udało.Zobaczymy co dalej. Jeśli dziś :was: , przerwą swoją serię porażek. Tym bardziej te wtorkowe, bezpośrednie starcie w LCA. Będzie miało jeszcze większe znaczenie, niż poprzednie starcie obu ekip.





Pomeczowe multimedia:



 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Design by Forum Komputerowe
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 7