Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40 Dołączył: 02 Maj 2010 Posty: 3726 Skąd: LS|PL
Wysłany: 2023-12-04, 18:47
Przed ekipą z Detroit. Kolejny istotny tydzień zmagań. A dzisiejszy trening, też trochę nam wyjaśnił. Z tego co widzę, na lodzie zabrakło Comphera, ale za to swój pełny udział zaliczył Kane.
Jak widać pierwszym pomysłem sztabu, jest połączenie dwóch dawnych kumpli. Gdzie Veleno jest raczej statystą. Niemniej, jeśli Compher (dostał maintenance day) będzie w stanie grać. A na to, się zanosi. To zgaduję, że Veleno zastąpi Kostina i to 24-letni Rosjanin, będzie odd man out. W całej tej karuzeli, gdy w czwartek do Detroit, zawitają Rekiny. Jutro starterem ma być Lyon.
Teraz spójrzmy na schematy do gry w przewadze:
PP1: Raymond (net front), Larkin (bumper), Perron-Kane (flanks), Gostisbehere (point).
Kane taking rushes with a regular line, and he’s got a spot on PP1. Would seem to suggest that he’s tracking toward playing tomorrow night.
Sam zainteresowany ostudził te dywagacje. Raczej nie spodziewa się akcji, już jutro. Jak patrzyłem, na te wszystkie materiały, sięgające czasów, gdy nie było jeszcze wiadomo z kim podpisze kontrakt. To wyglądał dobrze, dynamicznie i nawet jeśli starzejące się ciało nie pozwoli mu dobić do swoich limitów. Chłop może wnieść mnóstwo świeżości do wyjściowego składu. Tak to, na dzisiaj wygląda. Zacieram ręce.
Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40 Dołączył: 02 Maj 2010 Posty: 3726 Skąd: LS|PL
Wysłany: 2023-12-06, 19:05
Zawsze staram się dbać o wzmianki dotyczące przetasowań. Tym razem, nie będzie inaczej. Do składu powrócił Määttä, kosztem Holla. A zgodnie z zapowiedziami. Między słupkami wystąpił Lyon.
Dobre wejście w mecz czołowej formacji. Takie z kopyta. Ale niestety bramkarz gospodarzy był, na posterunku. Z resztą długo nie trzeba było czekać, na pokonanie Comrie'go. Larkin, posłał bombę nie do obrony. Nawet jeśli wskazywać, na to, że Szable nieco przysnęły. Później Sprong, w sprytny sposób minął rywala, ale bramkarza nie pokonał. minęło kilka kolejnych minut i Skrzydła "dopracowały się", następnego trafienia. Tym razem Fabbri wiedział, gdzie powinien stać. Sporo dobrego można też było powiedzieć o warsztacie Lyona, który wyglądał, na bardzo skupionego. Musiał, gdyż partnerzy złapali dwie następujące po sobie kary. Na szczęście Copp przechytrzył Dahlina i szybko zrobiło się po 4 hokeistów z każdej strony. A Skrzydła próbowały jeszcze coś "urwać" w końcówce.
W pierwszych pięciu minutach drugiej odsłony. Nie zabrakło aktywności gości w forecheckingu. Dzięki czemu Skinner, wylądował, na ławce kar. A Seider, na tyle dokładnie przymierzył, że nie dał szans rywalom. 3-0 dla ekipy z Detroit i naprawdę wydawało się, że kontrolują sytuację. Młody J.J. Peterka im w tym pomógł. Choć akurat tej liczebnej przewagi. Nie udało się wykorzystać. A było bardzo blisko. Oj było. Za to, kilka chwil później błysnął Rasmussen, który po świetnym podaniu od Petry'ego. Odważnie wjechał w strefę obronną rywala. I posłał gumę między parkanami. Zrobiło się wysokie 4-0 dla Skrzydeł. I wydawało się, że nic, już nie zagrozi podopiecznym Lalonde'a. Tym bardziej, gdy tak świetną okazję zmarnował Sprong, który podczas samotnego rajdu, zwyczajnie przekombinował. Dopiero w końcówce, gdy gospodarze nieco zakręcili strukturą defensywną Skrzydeł. Dostali szansę w PP. A Dahlin pokazał, że ma rakietę w rękach. Gumę trącił jeszcze Skinner, ale Szable dostały impuls, przed zjechaniem do szatni.
Początek trzeciej tercji to, brak szczęścia, ale i odrobina niechlujstwa ze strony Skrzydeł. Mieli swoje okazje, aby podwyższyć prowadzenie także podczas PP. Co więcej Larkin, został mocno poturbowany przez Josta. Zaatakowany od tyłu, nie miał jak zareagować. I przez dłuższą chwilę, nie było go na ławce Skrzydeł. Szable nie rezygnowały. Nadal starały się znaleźć okazję, aby czymś zaskoczyć Lyona. Dokonała tego czołowa linia. Skinner wyłożył gumę do Mittelstadta, który energicznie odbił ją od ciała, przesuwającego się bramkarza Skrzydeł. To, już tylko 4-2 dla gości, więc przewaga bramkowa zmniejszyła się o połowę. Co gorsza Chiarot w ferworze walki o krążek. Nie do końca kontrolował swój kij. Za co zarobił dwie minuty. A następnie okazało się, że gospodarze potrafili wykorzystać, także tą okazję. Bohaterem Skinner. Czyli zrobił się "mecz", na 8:41 przed końcową syreną. Tym bardziej, że Szable wyraźnie odżyły. Tym większe gratulacje dla Skrzydeł, że próbując kontrować. Wypalali czas z tarczy. Walczyli pod bandami. Próbowali wszystkiego, aby powstrzymać zapędy rywala. Na nieco ponad 2 minuty przed końcem. Szkoleniowiec ekipy z Buffalo, zdecydował o ściągnięciu bramkarza. Kilka sekund później Walman, zupełnie niepotrzebnie zaatakował Skinnera. I to jeszcze na tej wysokości. Tak więc, Skrzydła ponownie musiały się bronić. Tym razem w zdecydowanie niekomfortowej sytuacji (6 na 4). Uspokoił wszystkich dopiero Kapitan. Przejął gumę po zablokowanym przez Rasmussena strzale. I z imna krwią dokończył dzieła.
Podsumowanie:
To były bardzo potrzebne dwa punkty. Udało się je zgarnąć. Dzięki czemu w czołówce Dywizji Atlantyckiej. Skrzydła przeskoczyły Pantery i przy takiej samej ilości rozegranych meczy co Niedźwiadki. Tracą do osławionego rywala sześć punktów. Sporo, ale zaczyna to, wyglądać coraz lepiej. Tryumf w 6 z 7 meczy po powrocie ze Szwecji. Mi to wystarcza jako skromnemu kibicowi.
Pomeczowe multimedia:
piotras1985
Ulubiony Zawodnik: Steve Yzerman
Za Red Wings od sezonu: 97/98
Wiek: 38 Dołączył: 21 Sty 2012 Posty: 1530 Skąd: Lubuskie
Wysłany: 2023-12-06, 20:49
Z takich ciekawych obserwacji, to wysoka forma Seidera, a co za tym idzie dobre wyniki PP2. W tym meczy z mieliśmy sporo świetnych okazji (zwłaszcza po 4 bramce) i muszę przyznać, że z taką obroną będzie miało ciężko odbić się od dna. Ilość prostych błędów to było coś jak my 2 lata temu (czyli w czasach gdzie do NHL nadawało się tylko 2 obrońców, czyli Seider i Hronek)
Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40 Dołączył: 02 Maj 2010 Posty: 3726 Skąd: LS|PL
Wysłany: 2023-12-06, 23:52
Fakt, nienajgorsza, ale Chiarot także nie prezentował się najgorzej, jak na swoje standardy.
Póki co odtrąbiono po dzisiejszym opcjonalnym treningu, że jutro Kane oficjalnie zadebiutuje w bluzie . Wiadomość spodziewana po tym, jak sobie radził. Nie dziwią, również zapewnienia Lalonde'a, iż wystąpi razem z DeBrincatem.
Z innych personaliów. Trwa także rotacja w bramce. Jutro miedzy słupkami Husso.
Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40 Dołączył: 02 Maj 2010 Posty: 3726 Skąd: LS|PL
Wysłany: 2023-12-08, 20:56
Co mogę więcej napisać, gdy chodziło o personalia przed meczem. Chyba nic. Husso w bramce. Compher jednak był niezdolny do gry, więc na środku drugiej formacji wystąpił Veleno.
Pierwsza i podstawowa sprawa. Kane faktycznie nie wyglądał, na gościa który zbyt długo będzie się oswajał ze strukturą. Z resztą obie ekipy nie próżnowały od początku starcia. A Husso, musiał mocno się pilnować. Ponieważ to, Rekiny potrafiły stworzyć sobie różne okazje. Pierwsze poważne zagrożenie ze strony gospodarzy, było w rękach Coppa. Generalnie pierwsze 10 minut było dynamiczne. Skrzydła starały się przyciskać w forecheckingu. Zrobiły to, jednak za mocno we własnej strefie obronnej. Mam na myśli Chiarota, który na nieco ponad 7 minut przed końcem. Słusznie zarobił karę. Udało się ją wybronić i nawet nieco postraszyć Blackwooda. A jak niewiele zabrakło, aby Kane cieszył się z pierwszego punktu w nowych barwach. W końcówce tempo się utrzymywało, ale wynik pozostał bezbramkowy.
Nie długo po rozpoczęciu. Eklund próbował zaskoczyć Husso, ale po chwili zarobił karę. Przy czym Skrzydła musiały się pilnować. Pomimo misternie budowanej akcji. Zetterlund wyłuskał krążek i zrobiło się całkiem groźnie po drugiej stronie lodu. Później były kolejne okazje, już dla Skrzydeł. Min. Kane, czy Kostin. I choć nadal bez bramek. Działo się na lodzie. A czwarta formacja. Wreszcie dopięła swego. Właśnie Kostin był autorem pierwszego trafienia dla Skrzydeł. Kilka minut później to Sprong za długo się nie zastanawiał. Obrócił się, strzelił, a guma otarła się jeszcze o Rasmussena. Mało tego. Sytuacja niemal się powtórzyła kilkanaście sekund później. Tym razem Chiarot posłał krążek, który na odpowiedniej wysokości strącił Rasmussen. Cóż. Sztab Rekinów wziął czas, aby poukładać swoją strukturę. A gospodarze prowadzili już 3-0. Było co oklaskiwać. Z resztą, w następnej akcji wykańczający koronkową akcję Raymond. Sprawił, że u gości nastąpiła zmiana między słupkami. 4-0 i świetne nastroje, wśród podopiecznych Lalonde'a. 6:20 do końca drugiej tercji. I nawet trafiła się kolejna kara dla ekipy z San Jose. Co z tego, skoro Skrzydła po koszmarnym błędzie straciły krążek i pozwoliły, na kontrę, która zakończyła się zapaleniem koguta przez Hertla. Stało się jednak coś gorszego. Goście po kilku chwilach znowu mieli okazję, którą z zimną krwią wykorzystali. Seider, nie opanował gumy, Zetterlund pognał z nią w stronę Husso. I nagle zrobiło się 4-2, a więc połowa przewagi, jakby wyparowała. Co wiązało się z potężnym niesmakiem. Okazało się, że to, nie był koniec rozprężenia. Na nieco ponad 4 minuty przed końcem. Było już tylko 4-3, po tym, jak Sturm udanie wykończył, następną kontrę. Idać dalej. To nie było ostatnie słowo 28-letniego Niemca. W jeszcze bardziej imponujący sposób pokonał Husso, na 22,5 sekundy przed gwizdkiem, na przerwę. Remis 4-4, który obciążał coraz więcej nazwisk po stronie Skrzydeł. Coś niesamowitego. Ech...
Pierwsze 5 minut było takie szarpane. A sytuacja, jaką sam sobie stworzył Kane. Pewnie jeszcze przez jakiś czas zostanie w głowach kibiców. Trudno. Guma odbita od prawego słupka w sytuacji sam-na-sam. Cóż. Takie rzeczy zdarzają się najlepszym. Przynajmniej była okazja do tego, aby LCA odżyła. Trzeba oddać gospodarzom, że starali się naciskać. Wymiana ciosów trwała przez następne minuty. I tylko gwizdki sędziowskie oddzielały jakoś to co działo się na lodzie. Także przy większej nerwowości z obu stron. Ten impas przełamał dopiero Larkin, który elegancko przymierzył. I na 6:40 do końca regulaminowego czasu gry. Skrzydła ponownie objęły prowadzenie. Skromne, ale wydawało się, że tego nie wypuszczą. W końcu trener Rekinów zdecydował o tym, aby ściągnąć bramkarza. A Fabbri, niemal ten fakt wykorzystał. Niestety goście dopięli swego. Konkretnie Hertl.
Dogrywka:
Tutaj znowu Skrzydła zgubiła zbytnia nonszalancja. Katem został Granlund, kóry w 37 sekundzie tego dodatkowego czasu gry. Bez problemu pokonał Husso, po tym jak otrzymał idealne podanie od Zetterlunda, który uciekł z gumą przewracającemu się Larkinowi. Choć warto przyznać, że cała ta sytuacja była raczej wynikiem straty Raymonda.
Podsumowując:
O dziwo Chiarot miał swoje momenty, minionej nocy. Błysnął przy tym trafieniu, na 4-0. Kane zdecydowanie mógł się podobać. Widać było mnóstwo doświadczenia i jedyne czego brakowało to, szczęścia.
Jednak nie takiego zakończenia się spodziewałem, jako podbudowany ostatnimi sukcesami kibic. Z drugiej strony zawsze warto dopisać przynajmniej jeden punkt. A przecież bilans w dogrywkach w tym sezonie. Na kolana nie powalał.
Inna sprawa, że ekipa z Detroit, nadal jest w czołówce w swojej Dywizji. Idąc łeb w łeb, choćby z .
Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1998-99
Wiek: 40 Dołączył: 02 Maj 2010 Posty: 3726 Skąd: LS|PL
Wysłany: 2023-12-10, 14:23
Roggi napisał/a:
Drugi rok z rzędu zrujnowała dobrze zapowiadający się sezon .
Nie dramatyzuj. Larkin to walczak. Wybacz logikę, ale za dużo jest w kalendarzu nierozegranych meczy, aby ferować takie wyroki.
Teraz chwila dla Vernona, który miał eleganckie przyjęcie w LCA. Z okazji swojej nominacji do HHoF.
Pozostając w świecie bramkarzy. Rotacja między słupkami trwa. Więc tym razem padło na Lyona. W drugim meczu z rzędu zabrakło także Comphera, który uczestnicząc w treningach nosi koszulkę non-contact. A także Kostina, który również ostatnio ucierpiał. Czyli sztab skorzystał z systemu: 11F+7D.
Napisałbym, że początek należał do Perrona. Ale w tym negatywnym sensie. I w końcu Giroux, szybko skarcił gospodarzy. Przy czym Lyon, nie mógł nic więcej zrobić. Trudno. Po dwóch minutach Skrzydła dostały ostrzeżenie, że jeśli nie zepną tyłków. Nie skupią się na detalach. Może być pogrom. Podopieczni Lalonde'a, na pierwszy celny strzał czekali blisko 5 minut. A oddali go dopiero podczas pierwszego PP. W między czasie Raymond, został podcięty, a Perron pokazał, że się starzeje. Próbując wykonać skuteczny zwód. To jednak było nic w porównaniu do sytuacji, jaką wypracował sobie duet Kane/Debrincat. Ten pierwszy, jednak nie potrafił podnieść krążka, więc Korpisalo zaliczył efektowną obronę. Nie miał jednak łatwo, gdyż Alex, zagrał mu za krótką, tuż pod łyżwy. A po chwili Skrzydła grały w przewadze 5-na-3, gdyż jeden z obrońców Senatorów. Usiadł na dwie minuty w boksie kar. Niestety, bez rezultatu. Później Kane, miał też swoją "samodzielną" okazję. Niemniej po 10 minutach pierwszej tercji. Całość, nie wyglądała, jeszcze tak źle. A gdy Stützle, także powędrował na ławkę kar. Nie brakowało kolejnych okazji po stronie Skrzydeł, aby chociaż wyrównać stan meczu. Stało się coś o wiele ważniejszego. Larkin znalazł się z twarzą, na lodzie, wyglądając na nieprzytomnego. Głównym winowajcą był Joseph. Przy tej okazji wywiązało się mnóstwo nerwów. Perron jako pierwszy w odwecie zaatakował tego gracza Ottawy, który wydawał mu się sprawcą. Wywiązało się spore zamieszanie. I dopiero wkroczenie na lód personelu medycznego Skrzydeł (przy asyście tego Ottawy). Na całe szczęście Larkin w końcu się podniósł. Gówno mnie obchodzą regulaminy. To co później zrobił Fischer. Dla mnie było usprawiedliwione. Dobrze, że realizatorzy przypomnieli to, co kiedyś na Larkinie wykonał Benn ze . Który przecież nigdy nie został ukarany przez władze ligi. Z resztą Larkin, miał swoje zaszłości z Josephem. Idąc dalej. Podobnie, jak Daniels z Redmondem. Nie bardzo zrozumiałem argumentację i rozstrzygnięcia sędziowskie. Ok. Perron dostał 5 minut oraz karę meczu. Tak, jak wspominałem. Rzucił się na innego rywala (Zub). Ale Joseph, a także Kelly dostali tylko po 2 minuty. W przypadku tego pierwszego. To było i nadal jest śmieszne. W każdym razie. W 4-on-3, i przy pozostających 57 sekundach w PP. Fabbri także był tym, który ucierpiał. I pewnie było potrzebne zaszycie tej blizny na twarzy. Przy czym zabrakło go na lodzie. Gra została wznowiona. I ta sytuacja jaką miał Veleno. Ech, bramkarza w NHL trzeba czymś zaskoczyć. Nie zrobił tego i Korpisalo sobie poradził. Skrzydła czaiły się niemiłosiernie, ale w końcu się udało! Równo z upływającym czasem. Kane wreszcie przymierzył tak, aby nie było to, do obrony. To jak się cieszył po zdobytej bramce. Pokazało, że on naprawdę chciał tutaj być i być może będzie kluczem do podtrzymania szans całej ekipy, na coś więcej w tym sezonie. Następnie obie ekipy grały w 4-on-4, przez następne dwie minuty. Na koniec to goście zgodnie z tą sędziowską matematyką. Dostali okres gry w przewadze. Przy czym Lyon, był na posterunku. Co ogromnie pomogło jego ekipie. Po 20 minutach był zatem remis, a emocje z pewnością nie opuściły LCA. Tym bardziej, że Skrzydła kończyły tą część gry tylko z 8 napastnikami.
Okazało się, że od początku drugiej tercji. Wrócił Fabbri. Chociaż tyle dobrego, więc de facto Skrzydła grały tylko trzema formacjami w ofensywie. Następnie to Rasmussen, zarobił dwie minuty. Co wykorzystał min. Tarasenko. Ale tutaj bramkę należy zaliczyć na koszt Lyona. To uderzenie zdecydowanie było do obrony. 2-1 dla gości. Później sędziowie nadal mieli swoje świetne momenty. Przegapili to many men u gości. Była też taka sekwencja, gdzie kolejno: Copp, Veleno oraz Raymond. Mieli swoje okazje. Poszła kontra i tym razem Walman, zdołał zarobić 2 minuty. Tym razem obyło się bez konsekwencji. Dopiero później Kubalik wyjaśnił sytuację mocnym strzałem z dalszej odległości. Po chwili Grieg wjechał w Lyona, a właściwie się na nim zatrzymał. Co z tego, jeśli szybciej tracące więcej sił Skrzydła, nie potrafiły tego wykorzystać. Kolejne wznowienie, gdy do końca drugiej części pozostawało równo 9 minut. trwała dynamiczna gra z obu stron, a opieszałość Lyona z krążkiem na łopatce jego bramkarskiego kija. Nie została przez gości wykorzystana. Inaczej było w samej końcówce. Stützle idealnie i ze spokojem. Dokończył dzieła swoich partnerów, którzy przejęli gumę po nieudanym podaniu Holla. Po 40 minutach było więc 4-1 dla Senatorów.
Ostatnie 20 minut, było raczej formalnością. Skrzydłom zabrakło tego dodatkowego biegu. Tego gryzienia lodu, za wszelką cenę. A Lalonde, zdecydował, że tą cześć powierzy Reimerowi. Trudno winić sztab, za próby podania swoim graczom jakiegoś impulsu. To tak, jak z tą "bójką" Fischera z Josephem. Dogadali się słownie, gdy rywal stanął w kole wznowień. Mijały kolejne minuty. Czas upływał i to Reimer był częściej zatrudniany. A szkoda, gdyż Skrzydła miały czym straszyć, aby chociaż zmniejszyć prowadzenie Senatorów. Na pięć minut przed końcową syreną. Dało się wyczuć, że nie będzie powrotu dla gospodarzy w tym starciu. Lalonde bardzo szybko ściągnął Reimera i Senatorowie wbili gwóźdź. 5-1 dla rywali, którzy, już napsuli mnóstwo krwi ekipie z Detroit. Mam na mysli najnowszą historię obu organizacji. I nie tylko ten mecz.
Podsumowując:
Strata Larkina, może być decydująca w skutkach. Ale nie musi. Ta drużyna musi pokazać charakter. Skrzyknąć się właśnie dla niego. Napiszę więcej. Są mu to zwyczajnie winni. Tym bardziej, że czeka ich ciężki tydzień. Także dlatego, że będą w nim, aż cztery mecze. Dziś gracze mają wolne od treningu. Więc, na wszelkie aktualizacje, czy przetasowania w składzie. Pewnie trzeba będzie poczekać do jutra.
Pomeczowe multimedia:
piotras1985
Ulubiony Zawodnik: Steve Yzerman
Za Red Wings od sezonu: 97/98
Wiek: 38 Dołączył: 21 Sty 2012 Posty: 1530 Skąd: Lubuskie
Wysłany: 2023-12-11, 22:42
Roggi napisał/a:
Drugi rok z rzędu zrujnowała dobrze zapowiadający się sezon .
Kłóciłbym się z tym stwierdzeniem. Raz my ich ograliśmy, raz oni nas w dogrywce (w zasadzie przez błędy dwójki obrońców) i teraz przegraliśmy bo ostatecznie wyszło że gramy systemem 9F/7D co praktycznie spowodowało zajechanie całej ekipy. Zagraliśmy tak prze shit play rywala. Do tego doszło opatrywanie Fabbriego i bójka Fischera czyli momentami na lodzie było 8F/7D. Nie skreślałbym tej drużyny już teraz.
P.S.
ostatnie dwa mecze pokazują ile dla struktury gry znaczy J.T. Compher
P.S.2
po raz drugi posilę się słowami Stonga, że Red Wings będą w tym sezonie drużyną falową. Teraz mamy falą zimną, ale puki słabsze okresy będą krótsze niż lepsze to jest nadzieja na udany sezon
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach Nie możesz załączać plików na tym forum Możesz ściągać załączniki na tym forum