| Terminarz | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Grupy | Statystyki | Rejestracja | Zaloguj |

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Zion
2024-04-07, 21:42
T24 GAME 69/70/71 - CBJ:DET / NYI:DET / DET:NSH
Autor Wiadomość
Zion 
Administrator
RedWings.pl


Ulubiony Zawodnik: Cossa, Augustine
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 36
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 5096
Skąd: Łaziska Górne - 7250 km od LCA
Wysłany: 2024-03-18, 15:36   T24 GAME 69/70/71 - CBJ:DET / NYI:DET / DET:NSH


TYDZIEŃ 24



GAME 69 - 19.03.2024 - Wtorek - 7:00 pm (0:00)

COLUMBUS BLUE JACKETS 3:4 OT DETROIT RED WINGS


Detroit - Little Caesars Arena



GAME 70 - 21.03.2024 - Czwartek - 7:00 pm (0:00)

NEW YORK ISLANDERS 3:6 DETROIT RED WINGS


Detroit - Little Caesars Arena



GAME 71 - 23.03.2024 - Sobota - 5:00 pm (22:00)

DETROIT RED WINGS 0:1 NASHVILLE PREDATORS


Nashville - Bridgestone Arena



Bilans tygodnia: 2-1-0 (36-29-6)

Gracz tygodnia: Lucas Raymond
_________________

 
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3686
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-19, 16:20   



Informacja zamieszczona ponad godzinę temu przez oficjalne konto :det: . Uprzedzam, że zaznajomiłem się z opiniami ludzi z "X", a skupionych wokół :det: . Więc najpierw musiałbym zobaczyć jakieś treningowe formacje, aby szerzej się wypowiedzieć odnośnie long-run. Dla mnie oczywistym jest, że dzięki temu powołaniu. Nie wystąpi dziś, ani jutro w wyjazdowym dwumeczu :grg: . Przeciwko Manitoba Moose.

Domyślam się natomiast, że dziś wystąpi w starciu z :cbj: . Mam nadzieję, że w Top-4 i nie u boku kogoś takiego, jak Petry. Co więcej mam dość patrzenia, jak Berggren okupuje ławkę rezerwowych. Ja wiem, że Fischer, czy Sprong potrafią mieć swoją wartość. To niech posadzi na trybunach kogoś innego. Tak, jak niedawno zrobił choćby z Walmanem w defensywie. Z resztą jeśli Szwed zagra jeszcze jeden mecz. Bez waivers się nie obędzie, przy zsyłce niżej. Tak , tylko chciałem przypomnieć.

Gdy redagowałem wpis. Przyszły aktualizacje. Moje wątpliwości z pierwszego akapitu zostały rozwiane. Co gorsza wykrakałem, gdy mowa o partnerze dla Edvinssona. :facepalm: Rasmussen oraz Walman, nie brali udziału w zajęciach. Larkin tak, ale ograniczył się do indywidualnego toku. Nie brał fizycznego udziału w przerabianych sekwencjach. Reimer był widoczny w tej bramce, która znamionuje startera. Czyli widać, że sztab poszedł w rotację. Lyon, dzięki swojej przeciętnej formie. Stracił pozycję "jedynki". Co samo w sobie, jakieś zaskakujące też nie jest.

Wracając do powołanego gracza. Z tego co widzę, aby go ściągnąć do Detroit. Użyto drugiego z czterech standardowych powołań. Czyli tutaj pewnie także usłyszymy, że może zadomowić się w Detroit, na dłużej. I pomóc tej ekipie podnieść się z marazmu. Warto ryzykować? Chyba tak. W końcu po to człowiek rozwija i upewnia się w swoich umiejętnościach szczebel niżej, aby dostając szansę. Postarać się ją wykorzystać. Z drugiej strony istnieje możliwość, że wspomniany wyżej Walman. Ma problemy zdrowotne i to, po prostu będzie kadrowe zastępstwo. Z resztą tak właśnie wypowiedział się Lalonde (materiał poniżej). Co ja bym dał, aby para: Edvinsson-Seider, miała rację bytu przy tym sztabie trenerskim. Niestety zestawienie, które widać poniżej. Lalonde argumentował tym, że Edvinsson w meczach przedsezonowych grał u boku Petry'ego. Tylko, że trener chyba raczył zapomnieć, jak prezentuje się w tym sezonie Jeff. Rasmussen to, z kolei game-time decision (choroba). Więc jest spora szansa, że obu młodych Szwedów zasili wyjściowy skład.

Proponowane formacje:

Perron-Compher-Raymond
DeBrincat-Veleno-Kane
Berggren-Copp-Fischer
Fabbri-Czarnik-Sprong

The D were rotating but looks like:

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Maatta-Gostisbehere
Holl


PP units:

1. Fabbri (net front), Raymond (bumper), DeBrincat-Kane (flanks), Seider (point)
2. Compher/veleno (rotating net front/bumper), Perron-Sprong (flanks), Gostisbehere (point)


 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3686
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-20, 14:15   

Okazało się, że Rasmussen, jednak wystąpił. Co oznaczało dalsze przesiadywanie Berggrena w press box. Na szczęście w bloku obronnym nie zabrakło Edvinssona. Reszta rzeczy zgodnie z wcześniejszymi raportami.

Wyjściowy skład:

Perron-Compher-Raymond
DeBrincat-Veleno-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Fabbri-Czarnik-Sprong

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere

Reimer
Lyon


Wydaje mi się, że trzeba w uczciwy sposób podejść do początku, jaki widziałem. Jeszcze w pierwszej minucie. Był ten zryw, czy pogubienie się w ofensywie Chiarota. Ale to, nie zagrażało bramce strzeżonej przez Reimera. Natomiast później. To, już było standardowe, słabiutkie wejście w mecz. Bez celnych strzałów, za to, goście z kilkoma. Bez odpowiedniej struktury. Co z tego, że Olivier zarobił karę, która miała pomóc odetchnąć gospodarzom. Jeśli nie udało się zaskoczyć młodego Tarasowa. Z resztą, kilkanaście sekund po tym, jak siły się wyrównały. Zabawy Fischera z krążkiem, gdy wokół niego sporo się działo, gdy mowa o przemieszczaniu się partnerów. Poskutkowało tym, że Werenski był osamotniony przy tym rajdzie na bramkę Reimera, którego bez trudu pokonał. Słychać było zawód na trybunach. Z resztą publiczność szybko ucichła. Starałem się obserwować Edvinssona, gdy był na lodzie. Choć więcej było tych okresów, gdzie Skrzydła goniły posiadających w większości kontrolę nad krążkiem rywali. Plus te prostopadłe podania na pamięć. Tym razem Kane, ale młody Pyyhtiä, który miał niemal identyczną sytuację, jak wcześniej inny z partnerów. Nie zdołał oszukać Reimera. To jednak nie był koniec naporów drużyny z Columbus. Choć to, Texier trafił do boksu kar. Skrzydła ponownie niczego nie osiągnęły w liczebnej przewadze. Co gorsza Werenski, zachował przytomną głowę i podał do wyjeżdżającego z boksu Texiera. A ten przechytrzył Reimera, który był wyraźnie sfrustrowany. Można więc zapytać o czym myśleli podopieczni Lalonde'a, gdy drugi raz w pierwszej tercji. Popełnili bardzo podobny błąd. Do tego, gdy kilka chwil później w dogodnej styacji gumę dostał Kane. Nie potrafił wymyśleć sposobu na Tarasowa. A przynajmniej nie tym razem. Po drugiej stronie Jenner postraszył Reimera. A ostatnie pięć minut pierwszej odsłony. Wiązało się raczej z dalszymi niedokładnościami. Niebieskie Kurtki w czasie tych 20 minut, nie zagrały niczego specjalnego. Po prostu skorzystali z nieporozumień. Co tylko irytowało człowieka jeszcze bardziej. A to buczenie kibiców w LCA, rozumiałem w pełni.

Początek drugiej tercji to, spora doza szczęścia w przypadku Reimera. Ale na szczęście Skrzydła mają Raymonda. Na którym kolejną karę zarobił Texier. Dzięki czemu gospodarze próbowali. Może trochę nieporadnie, ale zawsze. To się zmieniło, gdy wreszcie Kane, poszukał Fabbriego, a ten Raymonda. Z takiej odległości i przy takiej sile uderzenia. Tarasow nie miał nic do powiedzenia. To wyraźnie ożywiło lokalnych tramwajarzy. Półtorej minuty później. Seider oddał strzał w taki sposób, że Tarasow nie był w stanie kontrolować krążka, który do bramki skierował Gudbranson. A więc sytuacja kompletnie się odwróciła. I wynik stał się remisowy, a ludzie obecni w LCA. Ponownie zaczęli wspierać swoich ulubieńców. Ciekawe, że goście zaczęli częściej popełniać błędy. Także przy wyprowadzaniu krążka. Nieco później swojego szczęścia próbowali kolejno: Chiarto, Kane oraz "prawie" Sprong. Który dwukrotnie był bliski otrzymania idealnego podania od partnerów. Generalnie w okolicach połowy meczu. Całe to momentum przeszło na stronę Skrzydeł. A Gudbranson przy okazji udowodnił, że jest przygłupem. To ciekawe co cześć z Was pomyślała, jak Rasmussen został wysłany do boksu kar. Okazało się, że można z poświęceniem dawać sobie radę przez dwie minuty. I łącznie do 40 minuty. Nie pozowlić, już gościom na wiele. Co także było zasługą Reimera. Kto by pomyślał, że po pierwszej tercji. Druga będzie naprawdę lepsza.

Napisałbym, że początek ostatnich 20 minut regulaminowego czasu gry. To raczej walka bez kompleksów. Idąc dalej. Kara dla Veleno, okazała się kosztowna. Marczenko wypalił idealnie i umieścił gumę pomiędzy lewym parkanem, a łapaczką Reimera. Skutecznie uciszając rodzimych kibiców, na krótki czas. Dodałbym, że kilka chwil później. Skład sędziowski udowodnił, że nie ma zbyt błyskotliwego występu. Podobnie, jak Fabnri, który nie przełamał Tarasowa, pomimo dobrej okazji. Na zegarze pozostawało 11:11, do końcowej syreny. Ale po 2-3 minutach. Skrzydła zaczęły mocniej przyciskać. I tym razem to, młody bramkarz Kurtek. Mógł dziękować opatrzności. Całkiem odważnie poczynał sobie Edvinsson, który podczas jednej z sekwencji. Próbował grać to, co prezentował, już na zapleczu. Kolejnym nazwiskiem, które usilnie próbowało był DeBrincat. bardzo mało widoczny, jak do tamtego momentu. Czas uciekał coraz szybciej. Na 90 sekund przed końcem Lalonde, wycofał Reimera, po raz pierwszy. Nie bez problemów, ale w końcu gospodarze usadowili się w strefie obronnej rywala. 19 sekund przed końcem odgwizdano kolejne uwolnienie i akcja wróciła bliżej bramki Tarasowa. Lokalni pupile wygrali wznowienie i krążek trafił w końcu do Kane'a, a odbity przez bramkarza, na łopatkę kija Raymonda. Remis! Gdy pozostawało jeszcze 12,6 sekundy. A tyle się pisało, że w Detroit, nie ma gwiazd.

Dogrywka:

Było dość chaotycznie, ale pozytywne zakończenie przyszło dość szybko. Choć nie bez wnikliwej analizy ze strony sztabu gości. Kane ponownie utonął w objęciach partnerów i naprawdę cieszę się, że Yzerman był w stanie podpisać tego typu gracza. Ostatnimi czasy widać, jak na dłoni, gdzie ta drużyna byłaby także bez niego. Do tego Skrzydła wyśrubowały bilans w tej części gry do poziomu: 9-6. Co może nie jest tak korzystne, gdy mowa o tie-breaker, ale oznacza dodatkowe punkty, które i tak są najważniejsze.



Podsumowując:

Patrząc na inne wyniki z minionej nocy. To zwycięstwo smakuje jeszcze lepiej. Kompletnie nie dziwią mnie zachwyty różnych ludzi nad Raymondem, czy umiejętnościami starzejącego się z godnością Kane'a. Z resztą wystarczy spojrzeć niżej.



Pomeczowe multimedia:



 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3686
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-21, 11:40   



Najwyższa pora zgrabnie podsumować wieści z wczorajszego treningu.

Primo. trzeba odnotować nieobecności. A więc Compher oraz Perron, dostali maintenance day's. Walman nadal zmagał się z urazem dolnej części ciała. Z kolei Rasmussen nie czuł się zbyt dobrze. Co podobno dotyczyło także innych graczy. Teraz Larkin, który oprócz kręcenia kółek na lodzie. Brał udział w kilku sekwencjach i podobno jest coraz bliżej powrotu. Ale też nie na tyle, aby Lalonde, był pewny, że dziś wystąpi. Jest na to szansa. W zależności od tego, jak się będzie czuł. Edvinsson zostaje wyjściowym składzie i zmieniono mu status, na set to roster. Między słupkami ma dziś wystąpić Reimer, co nie jest takie zaskakujące. Choćby z tego względu, że jako jedyny notuje zwycięstwa. Mimo faktu, że warsztatowo wcale nie wyglądał obiecująco. Jak widać poniżej. Sztab nie miał wyjścia i zestawił to tak:

Sprong-Larkin-Raymond
DeBrincat-Czarnik-Kane
Fabbri-Copp-Fischer
Berggren-Veleno-(rotating D)

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere
Holl
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3686
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-22, 14:50   



Po porannym rozruchu było na tyle dobrze, że przed meczem okazało się, iż Larkin powróci do gry! W sumie czasu na pomyłki, już nie było. A po sezonie. Pewnie i tak dowiemy się co było przyczyną. Tak u niego, jak i u reszty. Kolejna absencja Walmana oznaczała, że zgodnie z zapowiedziami. Edvinsson miał ślizgać się w Top-4. Co ciekawe. Po powrocie Kapitana. W składzie pozostał Czarnik, a na ławce rezerwowych obok Holla, czy Berggrena, usiadł również Sprong.

Wyjściowy skład:

Perron-Larkin-Raymond
DeBrincat-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Veleno-Czarnik-Fabbri

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere

Reimer
Lyon


Pierwsze dwie minuty były całkiem intensywne. Formacja Comphera, czy Larkina próbowały się "wgryźć" w strefę defensywną Wyspiarzy. Reimer także musiał się mieć na baczności. Co więcej głównie to, Skrzydła wygrywały wznowienia w różnych strefach. To dobrze wróżyło. W między czasie nieco ucierpiał Fischer, który dostał krążkiem w okolice prawego ucha. Jeden z obrońców gości próbował ją rolować po plesie. Idąc dalej. W destrukcji przytomnie potrafił zachować się choćby Czarnik. Wręcz napisałbym, że przez prawie 8 minut. Podpieczni Roy'a. Nie stanowili większego zagrożenia. Aż do tej sytuacji, którą zmarnował Fasching. Następnie to gospodarze próbowali przycisnąć. Niestety odrobinę zbyt agresywnie. W konsekwencji Määttä miał odpoczywać dwie minuty w boksie kar. partnerzy się wytęrzyli i wyszli z tego obronna ręką. No może poza Seiderem, który blokując strzał Pulocka. Poczuł jego siłę. Nie mniej fizycznym elementem było wejście ciałem Clutterbucka w Raymonda, za które zarobił pobyt na ławce kar. A partnerzy młodego Szweda. Tuż po gwizdku rzucili się do wyrównywania rachunków. Sama liczebna przewaga przebiegła przyjemnie dla oka. Ale niestety bez wymiernych efektów. W kolejnych minutach obie strony nadal próbowały się czymś zaskoczyć. Bowiem nie zabrakło szczęścia, gdy Horvath przestrzelił z bliskiej odległości do prawie pustej bramki. Z kolei podopieczni Lalonde'a, nie stworzyli sobie aż tak dobrej okazji. Ale pierwsze 20 minut pozostawiało przyzwoite wrażenie. Znacznie lepsze, niż w wielu poprzednich meczach.

Drugą tercje Skrzydła zaczeły nieco chaotycznie we własnej części lodu. To skutkowao wiekszą uwagą skupioną wokół Reimera, kóry jednak sobie radził. Pierwszy groźniejszy gospodarze oddali dopiero później rękami Veleno. Nastepnie uaktywnił się Larkin, ale nie udało mu się w tamtej chwili pokonać Sorokina. A kilka chwil później w dość niefortunny sposób. Compher trafił do boksu kar. To był naprawdę ważny okres w meczu, ale drużyna z Detroit przetrwała wszystkie ataki. I trzeba przyznać, że Reimer odnalazł się w roli bohatera. W dalszej cześci Skrzydła chciały odzyskać momentum. I nim minęła połowa meczu. Obie strony toczyły bardzo wyrównany pojedynek. Póki co bezbramkowy, ale faktycznie zacięty (14 do12 w celnych strzałąch dla Wyspiarzy). Cały ten impas przerwał Fischer, który niczym rasowy snajper. Wybrał najlepszą opcję do poknania doświadczonego Sorokina. Tejgo trafienia by nie było, gdyby Rasmussen nie zachował przytomnej głowy. Prowadzenie Skrzydeł! Brawo! Wydawało się, że to, uskrzydli gospodarzy. Niestety kilka chwil później Reimer wykonał swój popisowy numer. Przepuścił krążek po strzale, którego nie miał prawa wpuścić bramkarz na poziomie NHL. Cóż. To był swego rodzaju killer, gdyż przy następnej akcji ofensywnej gości. Rasmussen słusznie zarobił dwie minuty karne. Jakimś cudem jego partnerzy nie oddali pola walki. A pod koniec tego okresu i po gwizdku. Widać było mnóstwo wylanej frustracji. Jednak to, co stało się nieco później. Znowu było pozytywne. Formacja Coppa z lekką pomocą pomyłki u jednego z rywali. Wyprowadziła Skrzydła na kolejne prowadzenie. Z 29-letnim Amerykaninem w roli głównej, który odbił krazek odbity przez Sorokina. Po strzale Fischera i udziale w akcji Chiarota. To nie był koniec radości. Bowiem Kapitan gospodarzy wreszcie się wstrzelił. DeBrincat świetnie odnalazł go podaniem, a ten niepilnowany przymierzył idealnie. 3-1 dla lokalnych ulubieńców! Na 1:52 przed końcem drugiej tercji. Tłum w LCA wyraźnie odżył. A goście nie byli, już zagrożeniem w końcówce.

Ostatnia odsłona to, z początku desperackie próby Wyspiarzy, aby wrócić do meczu. Trudno się dziwić. I ponownie ucierpiał Seider, blokując strzał, ale gdy poszła kontra. Przeprowadzona głównie przez Rasmussena. Copp po raz drugi w tym starciu zapalił koguta, dzięki swojej nieustępliwości. Inna sprawa, że Sorokin warsztatowo przysnął. Tak, jak wcześniej Reimer. Natomiast, gdy kilka chwil później duet DeBrincat/Kane poszedł z kolejną kontrą. Nie miał, już nic do powiedzenia. Ten drugi bezlitośnie dobił rywali. Dzięki dwóm bramkom w ciągu 70 sekund. Skrzydła prowadziły wysoko 5-1. Doskonale! Przy przerwie na TV timeout, na równo 12 minut przed końcem regulaminowego czasu. Człowiek wreszcie mógł poczuć ulgę i sporą pewność, że wynik będzie korzystny. Nawet jeśli przed przerwą sędziowie odgwizdali dwie minuty karne dla Rasmussena. Skończyło się niezbyt dobrze. Pageau był tam, gdzie być powinien i zmniejszył rozmiary prowadzenia. 5-2 i zimny prysznic. Przypominający o tym, że należy ślizgać się skupionym. Tym bardziej, że goście nie stronili od fizycznego aspektu i starali się pójść za ciosem. Co im się udało. Nelson udanie trącił gumę, która bez problemu minęła Reimera. Tak więc żarty się skończyły. Na 8:33 przed ostatnim gwizdkiem. Zrobiło się tylko 5-3 dla Skrzydeł, czyli wystarczająco niebezpiecznie. Do tego Wyspiarze poczuli się znacznie pewniej na lodzie. Co było widoczne. Czas uciekał, ale powolutku. A szkoleniowiec gości. Już na ponad pięć i pół minuty przed końcową syreną. Ściągnął doświadczonego Rosjanina. Po kilku kolejnych wznowieniach, goście naciskali jeszcze mocniej, mając za sobą pustą bramkę. Najważniejsze, że zegar nie stał w miejscu, a Reimer robił co mógł. Plus otrzymał ponoć od partnerów oraz opatrzności. Palmieri, czy bardziej Horvath, mogli być na siebie wściekli. Z resztą w końcu Larkin wbił gwóźdź. I emocje na lodzie lekko opadły. Za to, kibice skandowali jego imię i nazwisko. Elegancko! Podopieczni Roy'a starali się nadal być groźni. Przy czym Bortuzzo wylądował w boksie kar co przekreśliło resztkę szans. Skrzydła nie skorzystały z tego okresu gry w liczebnej przewadze, ale na spokojnie dowiozły to: 6-3 do końca i w regulaminowym czasie gry. Odniosły ultra cenne zwycięstwo. Wybornie!

Podsumowując:

Chyba nie skłamię, jak napiszę, że minionej nocy jednak prywm wiodła trzecia formacja. Copp z dwoma trafieniami. Fischer z bramką i dwiema asystami. A Rasmussen, mimo przesiadywania w boksie kar. Także zaliczył dwa oczka z racji asyst. Oczywiście czołowa także odcisnęła swoje piętno. Ogólnie mecz ciężki, ze zwrotami akcji i chyba dokładnie taki, jak można było sobie wyobrazić. Rywale nie zamirzali odpuścić i zobaczymy, na jak długo starczy tej powiększającej się przewagi. Właśnie nad Wyspiarzami oraz ekipę zaliczającego zwyżkę strzeleckiej formy Owieczkina. Drużyna z Waszyngotnu dziś w nocy będzie miała swoją szansę, aby nadal trzymać znikomą stratę i mecz w ręku. Oby tak, się nie stało.

Pomeczowe multimedia:



 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3686
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-23, 09:05   



Szybko sumując wieści z wczorajszego treningu przed wylotem do Nashville. Lalonde w kontekście Husso wypowiedział się tak:

“I think the feel with Husso is to maybe get a conditioning stint similar to last time, but I think he’s got to get to a spot where he’s ready for that and he’s not there yet.”

Czyli wygląda na to, że trzeba się będzie uzbroić w cierpliwość. Skoro pozostało jeszcze tylko 12 spotkań. Być może Fin załapie się na jedno lub dwa. Dziś wieczorem między słupkami anonsowany był Lyon. A więc dostanie swoją szansę przeciwko mocnemu rywalowi.

Larkin nie brał udziału w zajęciach na lodzie, ale to, w pełni zrozumiałe (raportowana choroba). Podobnież dziś i tak ma być do dyspozycji. Z kolei realną datą dla Walmana, jest podobno wtorek. Zobaczymy.

Pod nieobecność Kapitana:

1. Copp (for Larkin, net front), Raymond (bumper), DeBrincat-Kane (flanks), Seider (point)
2. Compher/Veleno (net front/bumper rotating), Perron-Fabbri (flanks), Gostisbehere (point)


Perron-Czarnik (for Larkin)-Raymond
DeBrincat-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Fabbri-Veleno-Sprong
Berggren (extra)

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Maatta-Gostisbehere
Holl (extra)

Lyon/Reimer/Husso
 
     
piotras1985 

Ulubiony Zawodnik: Steve Yzerman
Za Red Wings od sezonu: 97/98
Wiek: 38
Dołączył: 21 Sty 2012
Posty: 1525
Skąd: Lubuskie
Wysłany: 2024-03-23, 14:10   

Nie do końca rozumiem to co sztab odwala z Berggrenm. Po cholerę trzymać go w pressbox? Pytanie nr 2: czy młody Szwed dałby tej drużynie mniej niż Fabbs, który od dawna utkwił w 4 linii i jego przydatność maleje z tygodnia na tydzień? Jeśli Berggren nie przekroczył limitu 80 gier to niech wraca do AHL i tam bryluje, zamiast tutaj być piątym kołem u wozu.

Nie mówię, że Berggren będzie zbawieniem dla tej drużyny, bo nie będzie (wydaje mi się, że to po prostu młodsza i zdrowsza wersja Fabbriego), ale albo dajmy mu trochę czasu na pokazanie się, albo odpuśćmy i nie kiśmy go na ławie :facepalm:
 
     
Roggi 


Ulubiony Zawodnik: Paweł Dacjuk
Za Red Wings od sezonu: 2001
Wiek: 42
Dołączył: 03 Maj 2008
Posty: 1697
Skąd: płn-wsch skrzydło...
Wysłany: 2024-03-23, 14:28   

Gdybym miał się bawić w jakieś prognozy to moim zdaniem Berggren "poleci" latem z jakimś niewygodnym kontraktem do :cgy: lub :sjs: . Jego czas w :det: raczej się skończył :?
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3686
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-23, 16:05   

Panowie spokojnie. Jeszcze kilka dni temu. Sam przedstawiałem podobny punkt widzenia. Ale chyba do mnie dotarło. Jak na sytuację młodego Szweda patrzy kierownictwo :det: . I poniżej krótko to opiszę.

piotras1985 napisał/a:
Nie do końca rozumiem to co sztab odwala z Berggrenm. Po cholerę trzymać go w pressbox? Pytanie nr 2: czy młody Szwed dałby tej drużynie mniej niż Fabbs, który od dawna utkwił w 4 linii i jego przydatność maleje z tygodnia na tydzień? Jeśli Berggren nie przekroczył limitu 80 gier to niech wraca do AHL i tam bryluje, zamiast tutaj być piątym kołem u wozu.

Nie mówię, że Berggren będzie zbawieniem dla tej drużyny, bo nie będzie (wydaje mi się, że to po prostu młodsza i zdrowsza wersja Fabbriego), ale albo dajmy mu trochę czasu na pokazanie się, albo odpuśćmy i nie kiśmy go na ławie :facepalm:


W każdej chwili mogą go odesłać, gdyby okazało się, że np. ekipa nie wejdzie do fazy PO. Więc nie ma pośpiechu. A właśnie dlatego, że jeśli rozegra ten kluczowy, 80 mecz w karierze. Później przy identycznej zsyłce. Wzrosłoby zagrożenie, że ktoś go podbierze. A tak. Sztab zostawił sobie tą opcję. I ma pełną kontrolę. Dochodzi też fakt, że gracz pokroju Fischera. Przy obecnej formie nie zostanie zastąpiony kimś innym. Podobnie jak Fabbri, który bywał przydatny nawet podczas tej serii porażek. A ostatni rok konraktu. To jest temat do rozważań, na lato, a nie na teraz.

Idąc dalej. Pamiętajmy, że teraz przed Skrzydłami seria pięciu meczy na wyjeździe. W tym sensie Berggren także jest kadrowym zabezpieczeniem. Choć tutaj ciekawym jest, jak sztab rozgrywa obecność Czarnika, który pierwszy mecz po ostatnim powołaniu miał słabiutki. Nadal trzymają go w wyjściowym zestawieniu, na czym cierpi także Sprong. Z tym, że właśnie Czarnika będzie można bez problemu odesłać. Z nim ryzyko będzie znikome.

Kolejną sprawą są na tyle dobre wyniki Gryfów. Które w między czasie sukcesywnie gromadzą punkty w tabeli. I umacniają się na 2. miejscu w swojej dywizji. Odrabiając nawet powolutku dystans do liderów. Więc Berggren, nie musi tam teraz brylować. A to, że w końcu powołano go na dłużej do NHL. Miało być też rodzajem docenienia tego co prezentował niżej.

Ja wiem, że brakuje tych występów. Oczywiście przy jego charakterystyce. Wpychanie go do Bottom-6, też nie ma sensu. Sam wolałbym, aby śmigał w NHL. Z lepszym, czy gorszym skutkiem. Ale sądzę, że wytłumaczyłem to wyżej.

Roggi napisał/a:
Gdybym miał się bawić w jakieś prognozy to moim zdaniem Berggren "poleci" latem z jakimś niewygodnym kontraktem do :cgy: lub :sjs: . Jego czas w :det: raczej się skończył :?


Bardzo możliwe. Taka jest pierwsza myśl. Przy czym skoro Yzerman był w stanie pozbyć się Kostina, a teraz znacznie rzadziej występuje także Sprong. To może być cień szansy, że Berggren będzie jednak w planach na najbliższą przyszłość w Detroit. Naturalnie nowa umowa dla niego nie będzie finansowym problemem.

Przez długi okres wydawało się, że Lalonde, po prostu nie widzi młodego Szweda w swojej dwunastce. Ale, gdy po niego sięgnięto. To dostał od tego samego trenera szanse w Top-6. Więc nie demonizowałbym tutejszego sztabu, aż tak bardzo. Może to, wcale nie jest niechęć do Berggrena, a zwykły pragmatyzm.

Zobaczymy. Nie ma co przesądzać. Jeszcze kilka dni lub tygodni i się przekonamy.
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Lucas Raymond
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3686
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-24, 12:25   

Poza zapowiadaną zmianą między słupkami. Reszta formacji pozostała nietknięta. Czy to, był dobry wybór. Zaraz o tym opowiem.

Wyjściowy skład:

Perron-Larkin-Raymond
DeBrincat-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Veleno-Czarnik-Fabbri

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere

Lyon
Reimer


Już na starcie emocji nie brakowało. Bodaj po trzecim gwizdku doszło do sporej przepychanki. Na przedpolu bramki Lyona. I nie ukrywam, że to Drapieżcy wyglądali lepiej na lodzie. Przyciskali, a część graczy Skrzydeł była wyraźnie rozkojarzona. Ale do tamtego momentu. Lyon przytomnie ratował tyłek swojej drużyny. Także pierwsze kilka minut. Zdecydowanie było pod dyktando gospodarzy. Dopiero po 7 minutach, gdy Carrier słusznie wylądował na ławce kar. Goście mieli nie tylko szansę, aby odsapnąć. Ale także czymś zaskoczyć Sarosa. Okazało się, że tak się nie stało. Pomimo oddania kilku celnych strzałów, a swoją drogą zgubiony krążek przez Fabbriego. A przejęty przez rywala. O mało nie wylądował za plecami Lyona. To znamionowało, że ponownie momentum było po stronie Drapieżców. Choć brakowało im dokładności, aby skorzystać z różnych błędów podopiecznych Lalonde'a. Tylko epizodycznie udawało im się przenieść ciężar gry do strefy obronnej rywala. Co ciekawe najdłużej udawało się to, czwartej formacji. Choć i czołowa potrafiła dać solidną zmianę. Niestety, gdy gracze Brunette'a, dostali swoją pierwszą szansę w PP. Żarty na dobre się skończyły. Lyon stał się ponownie kluczową postacią. Tym bardziej, że wydatnie pomógł swoim partnerom się obronić. A nawet groźnie skontrować, gdy akcję poprowadził Kane. Niestety Larkin miał za mało miejsca i czasu, aby lepiej opanować gumę. Końcówka była dynamiczna z obu stron, ale utrzymał się bezbramkowy wynik. Co po stronie gości, należało uznać za mały sukces. Patrząc uczciwie na pierwsze 20 minut.

Druga odsłona to, odrobina fantazji ze strony sztabu trenerskiego. Mam na myśli te przetasowania w parach obronnych. Kolejno: Petry/Seider, Edvinsson/Gostisbehere, Määttä/Chiarot. Po kilku chwilach wszystko wróciło do normy. Co więcej Skrzydła zaczęły odważniej atakować. A pojedynek na pięści Seidera z Forsbergiem. Był całkiem przyjemny dla oka. Gdyż obaj przecież nie są tego typu graczami, a młody Niemiec w moim odczuciu bardzo dobrze sobie poradził (materiał wideo poniżej). Dodatkowo mnie cieszyło, że to Saros musiał częściej interweniować, niż Lyon. Także, gdy w pewnej chwili Zucker nieprzepisowo zatrzymywał Edvinssona. Goście długo konstruowały swoje akcje i przyznam, że Veleno zmarnował świetną okazję. Kunszt Sarosa widać było, jak na dłoni. Bliżej połowy tej części gry. Gdy siły się wyrównały. Gospodarze ponownie spróbowali narzucić swój styl. Ale ciągle wynik pozostawał remisowy. Więcej ożywienia starała się wprowadzić trzecia formacja Skrzydeł. Rasmussen mógł, jako pierwszy w tym starciu zapalić koguta. Następnie DeBrincat, miał czego żałować. Później przypomniał o sobie Lyon, wyśmienicie interweniując. Po drugiej stronie Fabbri miał swoją okazję, ale przy okazji niefortunnie podciął go Josi. Za co musiał odpocząć w boksie kar. Tak, więc na niecałe 5 minut przed gwizdkiem, na druga przerwę. Drużyna z Detroit, ponownie mogła próbować sforsować warsztat Sarosa. Nie udało się. Ponownie zbyt niedokładnie lub zbyt czytelnie. Podobnie, przy końcu kary, gdzie gracz wyjeżdżający z boksu kar szybko podłączył się do kontry swojeje drużyny. I tylko dzieki temu, że jego partner skierował gumę prosto w Lyona. Wynik się nie zmienił. I trzeba odnotować, że Edvinsson nieco przysnął. Sama końcówka nie mniej dynamiczna, jak w pierwszej tercji. Ale obyło się bez bramek. Gorzej, że wcześniej ławkę Skrzydeł opuścił Määttä i już nie powrócił, nim odgwizdano przerwę.

Start trzeciej tercji to, była moim zdaniem kontynuacja trendu. Czyli początek należący do gospodarzy, którzy wyglądali na lodzie, na bardzo zmotywowanych. Choć nie odbierałbym i gościom pomysłowości. Przecież to, nie bezpośrednia wina Lyona, że musiał się pilnować. Wyrastając przy okazji na bohatera. To zdecydowanie była low scoring game. A więc przeciwieństwo poprzedniego starcia obu ekip z końcówki grudnia. Po strzale Forsberga, który wyłapał Alex. Pozostawał niemal kwadrans regulaminowego czasu gry. Czas uciekał, ale obu stronom brakowało dobrego wykończenia swoich akcji. Przez długie minuty Skrzydła starały się udanie skontrować. I nie był to, już tak bezmyślny dump & chase. Tak to, w moich oczach wyglądało, na dziewięć minut przed ostatnim gwizdkiem. Na całe szczeście Drapieżcom nic nie wychodziło, choć raz za razem groźnie atakowali. Lyon miał mnóstwo szczęścia i wyprawiał cuda między słupkami. Wtedy, gdy Fischer zgubił krążek. Niestety kilkadziesiąt sekund później Lyon poległ. Nieco zasłonięty przez Petry'ego. Został wreszcie pokonany przez Forsberga, na ponad 5 minut przed końcem meczu. Ogromnie szkoda, ale tak się kończą zabawy z gumą na łopatce kija. Goście sami byli sobie winni, a szczególnie Rasmussen. Nie wiem o czym myślał kilka chwil wcześniej przed stratą bramki. W końcówce popis beznadziejności dał z kolei Perron, który na niecałe 10 sekund przed końcem. Zmarnował idealną sytuację. Szkoda klawiatury.

Podsumowując:

Tak grający Drapieżcy. Mogą z powodzeniem stać się odpowiednikiem Panter z zeszłego roku, gdy mowa przejściu dalekiej ścieżki w fazie PO. Uważam, że jest się czego obawiać. Na miejscu potentatów z tamtejszej połówki tabeli. Teraz do rodzimego podwórka. Cóż. To był jak do tej pory najlepszy mecz Lyona w marcu. Co z tego, jeśli partnerzy wykazali się chimerycznością. Wiem co widziałem. I mimo wszystko uważam, że można było z Nashiville wywieźć przynajmniej jeden punkt. A tak będziemy czekać na dzisiejszy wynik z Waszyngtonu. I łudzić się, że po weekendzie. Ekipa z Detroit, nadal będzie nad kreską. Z resztą już we wtorek bezpośrednie starcie z Owieczkinem i jego kolegami. Czuję, że Lyon powróci między słupki. Oby tym razem skończyło się lepiej. Inaczej chyba nie będzie, już na czym budować tych kibicowskich nadziei.

Pomeczowe multimedia:



 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Design by Forum Komputerowe
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 12