| Terminarz | FAQ | Szukaj | Użytkownicy | Grupy | Statystyki | Rejestracja | Zaloguj |

Poprzedni temat «» Następny temat
Zamknięty przez: Zion
2024-04-14, 08:14
T25 GAME 72/73/74 - DET:WAS / DET:CAR / DET:FLA
Autor Wiadomość
Zion 
Administrator
RedWings.pl


Ulubiony Zawodnik: Cossa, Augustine
Za Red Wings od sezonu: 1999-2000
Wiek: 36
Dołączył: 06 Paź 2006
Posty: 5097
Skąd: Łaziska Górne - 7250 km od LCA
Wysłany: 2024-03-24, 00:36   T25 GAME 72/73/74 - DET:WAS / DET:CAR / DET:FLA


TYDZIEŃ 25



GAME 72 - 26.03.2024 - Wtorek - 7:00 pm (0:00)

DETROIT RED WINGS 3:4 OT WASHINGTON CAPITALS


Washington - Capital One Arena



GAME 73 - 28.03.2024 - Czwartek - 7:30 pm (0:30)

DETROIT RED WINGS 0:4 CAROLINA HURRICANES


Raleigh - PNC Arena



GAME 74 - 30.03.2024 - Sobota - 12:30 pm (17:30)

DETROIT RED WINGS 2:3 SO FLORIDA PANTHERS


Sunrise - Amerant Bank Arena



Bilans tygodnia: 0-1-2 (36-30-8)

Gracz tygodnia: Dylan Larkin
_________________

 
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3719
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-26, 15:20   



Po niedzielnym odpoczynku. Wczoraj drużyna wróciła do zajęć na lodzie. Przed wylotem z Detroit. A dzisiejszym istotnym starciem z :was: . Okazało się, że Walman uczestniczył w treningu. Za to, zabrakło Petry'ego. Więc 7 obrońców musiało rotować (rozpiska poniżej). Podobnież Jeff zmaga się z tym samym choróbskiem co reszta partnerów w swoim czasie. Odnośnie obu obrońców, są jednak znaki zapytania co do prognozowanego występu. Po prostu może ich jednak zabraknąć. Więc proponuję się nie dziwić, gdyby kogoś jeszcze powołano z Gryfów, lub postawiono na Holla. Raporty wspominały o tym, że między słupki powróci Lyon. Czyli sztab idzie za trendami.

Coś dla Piotra. ;)

Lalonde on Sprong/Berggren sitting recently: "Both Spronger and Berggren can produce some offense but the rhythm of our lines right now, we’ve played some really good team hockey, so I think it’s more about what the group is doing that’s keeping them together."

I teraz uwaga. Wczoraj oficjalnie podano, że Berggren wraca do :grg: . W sumie szkoda, ale sam ruch dość logiczny jeśli wziąć pod uwagę obecną sytuację. Z drugiej strony o pięć przesiedzianych na ławce meczy za późno Panie trenerze. ;)

Proponowane formacje:

Perron-Larkin-Raymond
DeBrincat-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Fabbri-Czarnik-Veleno
Berggren-Sprong (extras)

Chiarot-Seider
Edvinsson-(Chairot/Seider fill in for Petry)
Maatta-Gostisbehere
Walman (coming off injury)-Holl appear to be extras

Lyon/Reimer/Husso


1. Larkin/Compher (switching net front/bumper), Perron-Fabbri (flanks), Gostisbehere (point)
2. Copp (net front), Raymond (bumper), DeBrincat-Kane (flanks), Seider (point)


Mam też zabawę coś z kategorii procentowej (via Money Puck): Red Wings vs Caps tonight is the biggest game of the year so far. 27 percentage point swing in playoff odds for both teams.

 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3719
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-27, 12:15   



Kadrowo nie mam się nad czym rozpisywać. Wszystko zostało opisane wyżej. Na lodzie wystąpiło to, samo zestawienie co w sobotę. Teraz sprawdźmy jak :det: sobie poradzili w tym arcyważnym meczu.

Wyjściowy skład:

Perron-Larkin-Raymond
DeBrincat-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Fabbri-Czarnik-Veleno

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere

Lyon
Reimer


W pierwszej minucie nic szczególnego się nie wydarzyło. Może oprócz niepotrzebnej kary dla Sandina. Więc Skrzydła miały szansę rozpocząć z przytupem. I patrząc zdroworozsądkowo. Nie zrobiły tego. Nie tylko Fabbri przekombinował. Natomiast kilka chwil po tym jak na lodzie ponownie były pełne siły. Larkin także mógł podjąć inną decyzję. O dziwo po drugiej stronie. Lyon, tylko epizodycznie był zatrudniany. Generalnie tempo nie było zbyt kosmiczne. Obie ekipy dość dobrze się pilnowały, gdy mijała siódma minuta. Właściwie po 10 było bardzo podobnie. Dobrze, że Lyon, nie tracił czujności. Na 6:50 uaktywnił się Perron. Szkoda tylko, że w typowy dla siebie sposób. Zarobił dwie minuty karne, których nie musiał. Więc partnerzy musieli spiąć tyłki. Mimo wszystko udało się zneutralizować starania Owieczkina i innych. A w ostatnich pięciu minutach. Sam mecz stał się nieco bardziej dynamiczny. Gorzej, że goście zaczęli popełniać więcej błędów we własnej strefie obronnej. Niemniej gospodarze jednak nie trafili tego wykorzystać. Po 20 minutach, na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis, a sędziowie nieco się wygłupili. Próbując ukarać ekipę z Waszyngtonu za nieistniejące too-many-men.

Druga odsłona to powolne przejmowanie inicjatywy przez podopiecznych Carbery'ego. Nieco ponad dwie minuty wystarczyły, aby Dowd zaskoczył Lyona. Ale swoją winę przy otwarciu wyniku ponosiło także zachowanie z krążkiem DeBrincata. Odpowiedzieć próbowała min. czołowa formacja Skrzydeł. Przed rozgrywaniem gumy nie uciekał także Edvinsson. Ale to, DeBrincat zrehabilitował się za wcześniejszą wpadkę. Z bliskiej odległości wpakował krążek tuż obok sylwetki Lindgrena. Czyli zrobił się remis, nim minęła piąta minuta. Brawo! W dalszej części. Obie strony próbowały przejąć inicjatywę. Swój moment próbowała wypracować także czwarta formacja. A gdy Larkin został właściwie sam w niedalekiej odległości od bramki rywala. Posłał gumę wprost w Lidgrena. Tak więc po 11 minutach, nadal było sromnie, gdy mowa o zdobyczach punktowych. Minuty mijały i brakowało odrobinę dokładności, czy szczęścia. Choćby taki Kane, nie grał niczego nadzwyczajnego. Niestety swoje dołożył także Copp, który zarobił dwie minuty karne. Co z pewnością nie pomagało całej drużynie. Na szczęście partnerzy pracujący w destrukcji. Na tyle przytomnie się pilnowali, że na spółkę z Lyonem. Jakoś sobie poradzili. Doceniałem np. poświęcenie Fischera. W końcówce Protas nieprzepisowo starał się zatrzymać DeBrincata. Co skutkowało kolejną szansą w liczebnej przewadze. I gdy wydawało się, że Skrzydła nie są w stanie sforsować Lindgrena. W końcu za czwartą próbą w tej samej sekwencji. Perron pokonał bramkarza rywali. Więc po raz pierwszy w tym starciu. Podopieczni Lalonde'a prowadzili 2-1! To w widoczny sposób poirytowało gospodarzy, którzy nim zjechali na przerwę. Starali się nerwowo rozładować emocję.

Na początku trzeciej tercji stało się jednak to, czego się obawiałem. Raptem po 35 sekundach przysnął Chiarot, a także częściowo Lyon, więc wyrównujące trafienie McMichaela, nie mogło zaskakiwać. Ogromnie szkoda, gdyż naprawdę można było temu zapobiec. W kolejnych etapach Skrzydła naprawdę miały sporo szczęścia, ponieważ ekipa z Waszyngtonu zaczęła mocniej naciskać. I tylko wyczucie Lyona stało im na przeszkodzie do odzyskania prowadzenia. Skrzydła wytrzymały tylko kilka minut. Strome stał się bohaterem, dobijając krążek odbity przez Lyona. A wystrzelony mocno spod niebieskiej przez Carlsona. Stało się. 3-2 dla Owieczkina i spółki. Trudno. Kolejne minuty miały pokazać, czy drużyna z Detroit posiada jeszcze resztki charakteru i umiejętności. Gdy mijała połowa tej odsłony. Jedno było pewne. Czas uciekał, a w całej tej desperacji. Zdecydowanie brakowało wykończenia. Z resztą gospodarze nie zamierzali oddać inicjatywy. Trzeba oddać Larkinowi, że szarpał. Starał się poderwać swój zespół. Goście sporo ryzykowali i w końcu mogliśmy zobaczyć geniusz Kane'a! Na nieco ponad pięć minut przed końcem regulaminowego czasu gry. Po raz trzeci na tablicy wyników widniał remis. Niesamowite. To w widoczny sposób zachęciło resztę jego partnerów. Cała końcówka to, były prawdziwe próby zaskoczenia się nawzajem przez obie drużyny. I Owieczkinowi prawie się udało. Notabene obyło się także bez odgwizdania kary, więc Skrzydłom się upiekło. Po 60 minutach stało się jasne, że uda się z tego starcia wyrwać przynajmniej jedno oczko w tabeli.

Dogrywka:

Gospodarze nie wygrywali większości wznowień w regulaminowym czasie gry. Tutaj było odwrotnie. Dzięki temu w większości kontrolowali krążek. To w końcu pozwoliło im wypracować zwycięskie trafienie. Współpraca Stroma z Carlsonem ułożyła się perfekcyjnie. I ten pierwszy po raz drugi pokonał Lyona, czym pożegnał Skrzydła, które po przeciętnym występie miały szczęście, że uciułały choćby punkt. Pogarszając nieco bilans w dogrywkach. Aktualnie: 9-7 na plus.

Podsumowując:

Przytoczę ciekawą statystykę, dzięki której człowiek miał jeszcze nadzieję. Nim rozpoczęło się ostatnie 20 minut. 24-3-0 to był wówczas aktualny bilans Skrzydeł, gdy prowadziły po 40 minutach w całym sezonie. Teraz, już wiadomo, jak się skończyło. Łącząc to, z kosztowną porażką w sensie pozycji z wyścigu po dziką kartę. Zrozumiem, jeśli część z Was (a może wszyscy?), już wyleje z siebie sporo frustracji. Ten wynik oznacza, że na chwilę obecną Skrzydła tracą dwa punkty do tego samego rywala. Który w dodatku ma zaległy mecz do rozegrania i śrubuje wyższość, gdy mowa o tie-breakerze. Inna sprawa, że Caps nie udało minionej nocy wyprzedzić Lotników, którzy walczyli zaciekle ze Strażnikami. Przegrywając dopiero w dogrywce.

Pomeczowe multimedia:



 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3719
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-28, 18:25   



Wczoraj niewiele ukazało się w mediach, gdy mowa zajęciach na lodzie. Jedyną zmianą personalną o której czytałem/słyszałem. Miało być wstawienie Reimera, między słupki. Wyglądało więc na to, że Walman jeszcze nie będzie gotowy. Lalonde chwalił także formację Czarnika.

Przewidywany skład:

Perron-Larkin-Raymond
DeBrincat-Compher-Kane
Rasmussen-Copp-Fischer
Fabbri-Czarnik-Veleno

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere

Reimer
Lyon


Z kolei dziś podczas porannego rozruchu. Okazało się, że stan zdrowotny Walmana, jeszcze nie pozwoli mu na powrót. Więc należy spodziewać się tego o czym wspominałem. Ciekawe, czy 22-letni solenizant Raymond. Zapracuje za kilka godzin na status: difference maker.

 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3719
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-29, 13:40   

Przed meczem okazało się, że sztab oprócz Reimera w bramce. Co było raportowane. Zmierza także skorzystać z systemu: 11F-7D, gdyż zabrakło Kane'a oraz Czarnika. Z powodu choroby. To z pewnością nie pomagało, a jedynym, którego mogli wstawić do składu był Sprong.

Wyjściowy skład:

DeBrincat-Larkin-Raymond
Rasmussen-Compher-Perron
Sprong-Copp-Fabbri
Veleno-Fischer

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere
Holl

Reimer
Lyon


Obie strony nie próżnowały. Badając swoje słabości. Przewaga była po stronie gospodarzy. Skrzydła starały się głownie pracować w destrukcji i próbować zawiązywać ofensywne akcje. I na pierwszy celny strzał przyszło im poczekać długie minuty. Jak na ekipę desperacko potrzebująca punktów. Wyglądało to, bardzo przeciętnie. A za bohatera można było uznać Reimera. Gdy zbliżała się połowa pierwszej tercji. Przewaga w celnych strzałach wynosiła dokładnie 8-0, na korzyść Huraganów. Co tylko potwierdzało moje słowa. Gości gubił brak dokładności. Ponieważ o słabościach defensywnych nie ma się co rozpisywać. To były te same problemy co zawsze. Po prawie dwunastu minutach wreszcie udało się zmusić Andersena do interwencji (11-1 dla Huraganów). Niestety to, było naprawdę niewiele. Mementum było po stronie gospodarzy. Ostatnie pięć minut pierwszej odsłony. Wyglądało identycznie. Zachowanie sfrustrowanego Perrona w samej końcówce. Nie mogło przynieść niczego dobrego. Podobnie jak fakt, że upiekło się Sederowi, któremu sędziowie śmiało mogli odgwizdać karę. Więc bezbramkowy remis, nawet minimalnie cieszył. Biorąc pod uwagę wszystkie wydarzenia w pierwszych 20 minutach.

Nim minęła reszta wspomnianej wyżej kary. Reimer musiał się napracować i przy okazji nie mógł narzekać, na brak szczęścia. Idąc dalej. Skrzudła miały ogromne problemy, aby przenieść krążek z dala od swojej strefy obronnej. Bramka dla gospodarzy wisiała w powietrzu. Podopieczni lalonde'a właściwie wyłącznie uganiali się za gumą. Nawet formacja Larkina nie szarpała tak, jak powinna. Z resztą, gdy Aho w końcu zapalił koguta. Po podaniu od Guentzela. Na tablicy wyników zrobiło się sprawiedliwie. Mało tego. Po chwili w boksie kar wylądował Petry. Więc bardzo szybko mogło zrobić się nieprzyjemnie. I tak też się stało. Tym razem Aho podawał, a kolejne trafienie należało do młodego Jarvisa. 2-0 dla Huraganów, które w pełni zapracowały na to prowadzenie. Kolejne minuty pokazały, że wśród Skrzydeł brak jest pewności siebie. Był bowiem moment, gdzie Compher w sytuacji sam na sam z Andersenem. Kompletnie przestrzelił. Z kolei Reimerowi nadal pomagała poprzeczka. W połowie meczu naprawdę nie zanosiło się, na zmianę trendu. Dlatego, gdy defensywa gości została rozklepana po raz trzeci przez formację Kuźniecowa. Tylko wzruszyłem ramionami. Necas zapalił koguta po idealnie wyłożonej gumie, a tutaj trudno było mieć pretensje do Reimera. Jedyne co mogło cieszyć to, próby jakie wcześniej mieli Edvinsson, czy Seider. Kilka kolejnych minut to był testament tego, jak ciężko był zbudować cokolwiek ofensywnie. Huragany świetnie zabierały miejsce i czas do przytomnego rozegrania krążka. A straty takie jak ta Määtty. Tylko torpedowały ten mizerny game plan. To jednak nie było wszystko. Reimer tradycyjnie wpuścił za plecy kążek, którego nie powinien. Pokonał go Skjei, który skorzystał także z nieporadności Petry'ego. Zrobiło się więc 4-0 dla gospodarzy. Wysoko i zasłużenie. W końcówce drugiej tercji nic się już nie zmieniło. Nawet, gdy to, gracz rywali Necas. Zarobił dwie minuty karne. Za dużo było tej nonszalancji oraz chimeryczności.

Ostatnia część to, powtórka z rozrywki. W tym sensie, że poczynania na lodzie kontrolowali gospodarze. Nawet wtedy, gdy Fischer przedarł się odważnie do strefy obronnej Huraganów. Celnego strzału i tak nie oddał, a jedyną korzyścią była kara dla Skjei. Inna sprawa, że wszystko było dość czytelne. Więc tylko zmarnowano tą okazję. Gdy pozostawał kwadrans do końca. Kompletnie nic nie wskazywało, iż uda się choćby raz pokonać doświadczonego Andersena. Sprytem próbował wykazać się DeBrincat, ale przez kilka kolejnych minut. Za mało było dokładności. Żadna z formacji ze Skrzydlatym godłem na piersi. Nie potrafiła na dłużej utrzymać gumy w strefie obronnej rywala. Naliczyłem też dwie sytuacje, gdy Reimer sporo ryzykował. Niemniej między słupkami nie dał się więcej pokonać. Goście spędzili ostatnie minuty, na próbach zmiany wyniku. Zabrakło jednak wykończenia i wyraźna porażka stała się faktem.

Podsumowując:

Kolejna wyraźna porażka i chyba trzeba sobie powiedzieć, że nie w tych tramwajarzach woli do gryzienia lodu. Wynik mówi sam za siebie. Ale intryguje mnie co to za choróbsko przetacza się przez szatnię. Na zawodowym poziomie to, raczej niedopuszczalne, aby takie coś dawało się we znaki. Nad sztabem trenerskim nie będę się pastwił. Rozumiem, że Lalonde, ma nieco związane ręce, ale nie widzę impulsu z jego strony. Bo tak nie można nazwać Ghosta ślizgającego się w pewnym momencie w ofensywie. ;)

Teraz to, bym sobie chyba życzył, aby Edvinsson został odesłany niżej. Niech nie przysparzają temu chłopakowi depresji. Tam będzie jedną z wiodących postaci. ;)

Pomeczowe multimedia:



 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3719
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-30, 10:30   



Wczorajsze drużyna odbyła trening. Więc przed dzisiejszym starciem z :fla: . Wypada coś o tym wspomnieć w kilku słowach. Domyślałem się, że przeciwko swojej byłej drużynie, ma wystąpić Lyon. Co zostało także potwierdzone przez Lalonde'a. Wspomniał także, że Czarnik był na lodzie, więc może będzie zdolny do gry. Kane to, będzie game-time decision. Pewnie dlatego część obserwatorów pisała, że Aston-Reese, tuż po zakończeniu zajęć z :grg: . Spakował się wyruszył, aby dołączyć do :det: . Z kolei Larkin miał maintenance day.

Przewidywane formacje:

Sprong-Larkin-Raymond
Perron-Compher-DeBrincat
Rasmussen-Copp-Fischer
Fabbri-Veleno-Aston-Reese

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere

Lyon
Reimer
 
     
Tomasz 
Patron rozsądku


Ulubiony Zawodnik: Raymond
Za Red Wings od sezonu: 2006-07
Wiek: 40
Dołączył: 02 Maj 2010
Posty: 3719
Skąd: LS|PL
Wysłany: 2024-03-30, 21:00   

Wydawało się, że dobrą wiadomością był fakt poworotu Kane'a do składu. Podobnie, jak Czarnika. Więc pomoc Spronga, czy Aston-Reese'a, nie była potrzebna. Sprawdźmy, czy miało to wpływ na końcowy wynik.

Wyjściowy skład:

DeBrincat-Larkin-Kane
Rasmussen-Compher-Raymond
Veleno-Copp-Perron
Fabbri-Czarnik-Fischer

Chiarot-Seider
Edvinsson-Petry
Määttä-Gostisbehere

Lyon
Reimer


Niefortunny początek dla Larkina. Już w 28 sekundzie został trafiony mocnym strzałem autorstwa Petry'ego, a przekierowanego przez DeBrincata. Takie friendly fire. Strukturalnie nie było źle. Nie aż tak jak ostatnio. Oczywiście Lyon był kilka razy testowany, nim minęła 5 minuta. Ale brak Kapitana nie osłabił starań Skrzydeł. Choć brakowało dokładności przy kontrach. Największe wrażenie zrobiła ta, niewykorzystana okazja Raymonda. Jak dla mnie 22-latek przekombinował, a właściwie stracił panowanie nad własnym ciałem. Groźnie było także po drugiej stronie, ale póki co Lyon stanowił mur. Gorzej, że goście pozwalali Panterom, na zbyt wiele. Bramka naprawdę wisiała w powietrzu. Po kilku chwilach to, znowu Raymond miał okazję do oddania celnego strzału. Ucieszyła mnie również obecność Larkina, na ławce. A oddechem była kara dla Lundella, nim minęła 10 minuta meczu. Bowiem okazało się, że Skrzydła nie zapomniały, jak zapala się koguta w tym elemencie gry. Gratki dla Fabbriego, który idealnie przymierzył. Niewiele zabrakło, aby drużyna z Detroit, poszła za ciosem. Gdy gospodarze nieco przysnęli we własnej strefie obronnej. W dalszej części pierwszej tercji kolejnym ukaranym przez sędziów okazał się Lorentz. Tym razem nie udało się pokonać Bobrowskiego, a zmartwiła mnie także ponowna absencja Larkina. Wydawało się, że jednak nie wszystko jest w porządku. Równo na 5 minut przed końcem pierwszej tercji. Przerwa telewizyjna dała odpocząć Skrzydłom, które nie były w stanie przypilnować wyskakującego z boksu Lorentza (fatalny brak koncentracji Kane'a). Będącego bardzo blisko pokonania Lyona. Próbując min. sprytnie objechać bramkę. I tylko dzięki dalszej ofiarności reszty jego partnerów. Wynik nie uległ zmianie nim minęła 20 minuta.

Przy otwierającym wznowieniu w drugiej tercji. Jednak nie zabrakło Larkina. Co było budujące. Niestety nieporozumienie Gostisbehere oraz Coppa, prawie kosztowało ich ekipę remis. Całe szczęście, że Lyon zatrzymał Tkachuka. W dalszej części Pantery próbowały naciskać. Niemniej prym wiodła umiejętność blokowania strzałów u Skrzydeł. Co więcej DeBrincat pewnie poderwał z miejsca nie jednego kibica, gdy miał sytuację sam na sam z Bobrowskim. Doświadczony Rosjanin nie dał się oszukać. Szkoda, ale widocznie nie można mieć wszystkiego. Później znowu poczynania na lodzie dyktowały Pantery. Tym bardziej, że karę zarobił Seider. Tak więć podopiecznych Lalonde'a, czekały trudne dwie minuty. Ale nie zabrakło szczęścia (zadźwięczał także słupek). I ostatecznie sobie poradzili. Przy pełnych siłach po obu stronach. Wróciła zaciekłość Skrzydeł. Szczególnie u DeBrincata, który nadal nie mógł się wstrzelić. Kilka chwil później Perron został powalony przez Bennetta i obaj wylądowali w boksie kar. A gracz gości zahaczył wcześniej Mikkolę, więc trudno się dziwić takiej reakcji. Przy 4-on-4, na lodzie także całkiem sporo się działo. Ze sporym udziałem Lyona. Ostatnie 5 minut to, głównie dynamiczne próby gospodarzy. Ale drużyna z Detroit, potrafiła się umiejętnie odgryźć. Na niecałe dwie minuty przed końcem. Kulikow wepchnął Comphera, na konstrukcję bramki, która w konsekwencji została naruszona, a 33-letni Rosjanin otrzymał karę. Po chwili krążek trącony przez Rasmussena przekroczył linię bramkową, ale sędziowie słusznie nie mogli uznać tego trafienia. Do 40 minuty nie udało się przechytrzyć ekipy z Florydy. Bobrowski był na posterunku. A nieuwaga w samej końcówce. Mogła kosztować wiele, lecz Lyon udaremnił i tą próbę. Po dwóch tercjach nadal utrzymywało się skromne prowadzenie Skrzydeł.

Pantery nie zmierzały odpuszczać. Co było widoczne także na początku ostatniej odsłony. Lyon w głównej roli to, był dość częsty widok. A jęk zawodu lokalnych kibiców, był wyraźnie słyszalny. Wśród tych wszystkich pomyłek, czy nieporozumień we własnej strefie obronnej Skrzydeł. Prym wiódł Määttä. I przez pierwsze 7 minut. To była jedyna postać o której warto było wówczas wspominać. Czas upływał, a podopieczni Maurice'a nie potrafili pokonać 31-letniego Amerykanina. Epizodycznie krążek trafiał na nieco dłużej do graczy Skrzydeł, którzy próbowali kontrować. Jak w przypadku Rasmussena. Na 10 minut przed końcem. Po kolejnym wznowieniu swoją frustrację w nieprzepisowy sposób wyładował Ekblad. Po stronie gości zabrakło jednak rozsądnego gospodarowania krążkiem. Co nie było zbyt wielkim zaskoczeniem. Jedyne co upłynęło to, czas na zegarowej tarczy. A Skrzydła wreszcie zostały skarcone. Ekblad opuścił boks kar. Po chwili dostał gumę, na łopatkę kija. Związał przy sobie Sediera i nieco szczęśliwie odegrał do Barkowa, który bez problemu pokonał Lyona. Remis i znowu sytuacja, gdzie lepsze zachowanie Kane'a kilka sekund wcześniej. Mogło uchronić jego ekipę od konsekwencji. Podobnie, jak DeBrincata, który chyba kompletnie stracił czucie krążka. Widać było, że Pantery poczuły krew. W końcu do końca regulaminowego czasu gry. Pozostawało jeszcze ponad 7 minut. Ekblad nie próżnował po gwizdku. Za co razem z DeBrincatem. Usiadł w boksie kar. Co z tego. Gospodarze w konsekwencji dopięli swego. Barkow po raz drugi zaplaił koguta, objeżdżając Petry'ego, odbił gumę od Seidera, a ta trąciła jeszcze słupek i minęła Lyona. 2-1 dla Panter i koniec żartów. To było do przewidzenia. Nie tak, jak to, że Montour wyląduje po chwili w boksie kar. Co jeszcze bardziej zaskakujące. Larkin pozostawiony bez opieki. Wyrównał stan meczu! Kosmos, gdyż guma nie została uderzona czysto. Czyli dało się zaskoczyć Bobrowskiego. Ale to, nie oznaczało, że Lyon miał mniej pracy. Nie dało się zliczyć, który to już czas uratował tyłki swoim partnerom. A konkretnie spóźnionemu Chiarotowi. Ostatnie 3 minuty, nie mniej intensywne. Ciekawe, zacięte, ale bez zmiany wyniku. Dzięki czemu Skrzydła zapewniły sobie chociaż jeden punkt w tabeli (80 w obecnej kampanii).

Dogrywka:

Drużyna z Detroit wygrała wznowienie i kontrolowała krążek. Do tego stopnia, że Barkow uznał, iż warto podciąć Chiarota. A więc Skrzydła dostały niezły prezent. Na początku jednak grały zbyt nerwowo. I o tym, jak kilkanaście sekund później DeBrincat ponownie nie miał szczęścia, gdy guma odbiła się od prawego słupka. Pantery przetrwały tą karę i ze zdwojoną siłą zaatakowały. Po chwili tracąc krążek, który powrócił we władanie gości. Ostatnia minuta dogrywki to, już były desperackie próby po obu stronach.

Rzuty karne:

Rozbijając to na poszczególne rundy. Pierwszą parą byli Reinhart oraz Raymond. Pierwszy bezbłędnie poszukał okienka, a drugi za długo się zastanawiał. Drugą stanowili Barkow oraz Kane, gdzie ten pierwszy został powstrzymany jeszcze przez kij Lyona, a drugiego zgubiło niechlujstwo. Trzecią i jak się okazało ostatnią Lundell oraz Larkin. Ten pierwszy źle wybrał, a drugi przekombinował i to gospodarze zapisali na swoim punkcie dodatkowy punkt. Wyprzedzając w tamtym momencie Niedźwiadki na szczycie Dywizji Atlantyckiej. To była pierwsza porażka w serii rzutów karnych w tym sezonie. I obecnie bilans wynosi: 2-1. Skromnie, ale nadal pozytywnie.

Podsumowując:

Jeśli jeszcze ktoś miał wątpliwości, jak istotna jest osoba Larkina, dla Skrzydeł. Niech oglądnie ten mecz jeszcze raz. Plan minimum został wykonany, ale niesmak pozostał. Po raz kolejny podopieczni Lalonde'a, nie zagrali spójnych 60 minut. Na palcach jednej ręki można było policzyć zagrania nie zagrażające własnej bramce. I mimo wysiłków Lyona. Należy się po prostu cieszyć, że dzięki temu punkcikowi. Żadna z ekip czyhających za plecami. Nie miała, już szans wyprzedzić rodzimej ekipy, w tej kolejce spotkań.

Pomeczowe multimedia:



 
     
Wyświetl posty z ostatnich:   
Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Nie możesz załączać plików na tym forum
Możesz ściągać załączniki na tym forum
Dodaj temat do Ulubionych
Wersja do druku

Skocz do:  

Design by Forum Komputerowe
Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group
Strona wygenerowana w 0,06 sekundy. Zapytań do SQL: 12